top of page


LUKRECJA
KOWALSKA
odkryć i zrozumieć siebie
Ilustrowana opowieść o tym, jak odkrywałam siebie
część czwarta 01.01.2014-12.04.2014


Tak bardzo chciałam zobaczyć siebie w różnych wcieleniach, że wykorzystałam także moje najbliższe okolice, by zobaczyć, jak wygląda różowa Barbi w kozakach, czy sprawdzić jak prezentuje się w świetle promieni słonecznych moja nowa turkusowa marynarka...



Być sobą
Wiosenne przesilenie w poznańskim Nowym Mieście
[03.2014]
zapraszam na ciąg dalszy...
Widząc za oknem, że zapowiada się ciepły, wiosenny słoneczny dzień, przyszedł czas na kolejne legginsy. Miałam spory kłopot, zanim zdecydowałam, które z mojej bogatej kolekcji ubrać. Była to także okazja, by pokazać jedną z moich długich tunik.
Jak zobaczyłam na łączce morze błękitnych kwiatków, nie mogłam obok nich przejść obojętnie, zwłaszcza, że doskonale komponowały się z moimi balerinkami i capri legginsami.
A potem, skoro przekonałam się, że można, tylko deszcz i zimno mogło zatrzymać mnie w domu.
Legginsy, tuniki, spódniczki, bluzeczki, balerinki, szpileczki, botki...
Raz czarna raz ruda...
Czy to w poniedziałkowe przedpołudnie, gdzie mijałam niewielu spacerowiczy, czy to w sobotnie popołudnie, gdy musiałam non stop uważać, by nie wejść w kogoś ze statywem...





Być sobą
Wiosna budzi się w Parku Cytadela
[03-04.2014]
Od krótkich wypadów, gdy czas mnie ograniczał, po kilkugodzinne spacery dookoła jeziora. Pieszo. Rok temu taką wyprawę robiłam na rowerze. Jednak pieszy spacer jest o wiele bardziej ekscytujący...
Ale i rowerowe wrócą, tylko niech będzie cieplej i niech ja akurat będę wtedy w domu...



Być sobą
Wiosenna Malta
[03-04.2014]
Moje militarne hobby daje mi pole do popisu w kompozycjach zdjęć. Bardzo jestem szczęśliwa, że Fort Winiary i Muzeum Uzbrojenia daje wiele możliwości tworzenia wciąż nowych i ciekawych kompozycji. Najbardziej cieszy mnie fakt, że przy tych wyrobach wojskowej techniki zawsze jestem drobna i delikatna...



Być sobą
Eksponaty poznańskiego Fortu Winiary wiosną
[03-04.2014]
Podczas nagrywania zdjęć do filmu w firmie Okno Bros zadzwoniła do mnie koordynatorka z mojej firmy z propozycją wyjazdu. Jak powiedziałam w biurze, gdzie akurat kręciliśmy, że się zgodziłam jechać do opieki nad panem w ostatnim stadium raka płuc, któremu lekarz dawał maksymalnie miesiąc życia, wszyscy byli w szoku, że się zgodziłam.
Ja nie boję się wyzwań. Chcę trudne przypadki, bo dzięki temu coraz bardziej się rozwijam, pod względem umiejętności zawodowych, ale przede wszystkim podejścia do drugiego człowieka i kontaktu z tym, co jest nieodwracalne...
Niestety, dwie godziny przed dojazdem na miejsce dostałam telefon, że ten pan zmarł. Wracałam tym samym autobusem, który, omijając korki, jechał przez piękne małe wioski, gdzie zauważyłam ten zamek.
Zaraz miałam w ręku komórkę i pstrykałam fotki.
Tak, moje historyczne pasje nie pozwalają przejść spokojnie koło śladów historii...

Z życia Lukrecji
35 godzin z Sindbadem
[13-15.03.2014]
Zawsze będę pisała o miejscach, gdzie spotykam się z niezwykle życzliwym przyjęciem.
Postanowiłam tutaj opisać sytuacje, które szczególnie utkwiły mi w pamięci.
Mam nadzieję, że ta kolekcja będzie rosła. Ale jeszcze bardziej wierzę, że za jakiś czas nie będę musiała już tego robić, że wszystko stanie się normalne.
Że będziemy mogli normalnie żyć a nie cieszyć się chwilami, gdy ktoś traktuje nas z szacunkiem i zrozumieniem...
http://nwnieruchomosci.pl/
Byłam podpisać umowę najmu miejsca parkingowego. Pani, z którą byłam umówiona, wiedziała, że przyjdzie mężczyzna, bo umawiał mnie syn i podawał moje dane potrzebne do przygotowania umowy. Poszłam oczywiście jako ja, Lukrecja. zapytałam o Panią, zaraz do mnie podeszła, przywitała się bardzo miło. cały czas zwracała się do mnie per pani, nawet, gdy sprawdzała mój dowód osobisty. Ani jednym gestem, zachowaniem czy czymkolwiek nie dała mi powodu do jakichkolwiek zastrzeżeń. Nie była skrepowana. Była zupełnie swobodna w rozmowie, jak zresztą pozostali pracownicy tego biura, z którymi miałam przyjemność rozmawiać. Ten przykład pokazuje, że wystarczy odrobina dobrej woli, by osoba taka jak ja czuła się swobodnie i godnie. To nie pierwsze takie miejsce, gdzie spotkałam się ze zrozumieniem i akceptacją, ale pierwsze, w którym nikt nie wiedział, że przyjdzie ktoś inny niż osoba umówiona i nie było z tego tytułu żadnych obiekcji i nieporozumień. Bardzo się cieszę, że mogę napisać te słowa. I wierzę, że jeszcze nie raz będę miała do tego okazję.
http://www.boschpoznan.pl/badania_techniczne
Kolejna laurka.Byłam zrobić badanie techniczne mego samochodu. Byłam ubrana tak, jak na zdjęciach. Nie dosyć, że pełen profesjonalizm samego badania, Bardzo rzetelne, dokładne i z pełnym tłumaczeniem wszystkiego, co było robione, to także pełna kultura. Pełne uszanowanie mojej osoby, nawet, gdy podawałam swoje dane personalne do kwestionariusza badania, pan dokonujący tego badania powiedział, "niech Pani tu podpisze".Polecam to miejsce, zarówno ze względu na fachowość jak i kulturę.

Z życia Lukrecji
Laurki
[2014]
Malta, Cytadela...
Dostałam wiadomość, że niedawno zaczęła się wiosenna trasa Closterkeller i akurat będzie koncert w Blue Note w Poznaniu. Nie mogłam przepuścić takiej okazji, tym bardziej, że była to debiutancka trasa w nowym składzie, z nowym basistą i...po raz pierwszy w historii zespołu, drugą kobietą w składzie, gitarzystką Zuzą, poznanianką.
Zamówiłam bilet, i aby skorzystać z oferty przedsprzedaży, musiałam go odebrać wcześniej. Skoro powiedziałam „A” z Maltą, „B” z Cytadelą, to teraz był czas na „C”, czyli Centrum.
Odebrałam bilet, porozmawiałam z Panią w biurze klubu, którą bardzo zafascynowało to, kim jestem. Byłam w Muzeum Poznańskiego Czerwca, spacerowałam po Starym Rynku i okolicach...
Jak bardzo różnił się ten spacer od tego pamiętnego z czerwca zeszłego roku, gdy z duszą na ramieniu szukałam drogi do domu.
Tak, pewność siebie, odpowiednia postawa i bez problemów mogłam sobie pozwolić na strój, na jaki miałam ochotę, a nie na taki, który by „uszedł”.

Być sobą
Spacer w centrum Poznania
[26.03.2014]
Szybko z synem ustaliliśmy zasady współżycia. Przede wszystkim zaproponowałam, by odstąpił mi swój pokój, co nam ułatwi współistnienie.
I tak się stało.
Po umeblowaniu stwierdziłam, że mam dodatkową korzyść. Z wykorzystaniem tła fotograficznego, które może być non stop rozstawione (nie byłoby to możliwe w pokoju dziennym) i z ogromnym lustrem naprzeciwko wreszcie mogłam stworzyć sobie warunki do sesji w domu. Zaraz po aranżacji oczywiście musiałam wypróbować, jak to działa...


Różne oblicza Lukrecji
Wiosenna szkoła stylizacji Karoliny i Weroniki
Domowa przymierzalnia i studio fotograficzne
[16.04.2014]
Już wracając z Warszawy po spotkaniu ze stylistką wiedziałam, że muszę wreszcie zrobić czystki w szafie, i przygotować sobie zestawy, w których dobrze wyglądam, dobrze się czuję i które przede wszystkim na mnie pasują.
Tak powstała sesja dla Zuzi, bo pomyślałam sobie, że przy Jej wymiarach wiele moich rzeczy, które są na mnie za ciasne, na Nią będą pasowały idealnie.
Zapytałam, Zuzia bardzo się zainteresowała, więc postanowiłam w ten oryginalny sposób pokazać Jej co mam dla Niej, a jednocześnie utrwalić dla siebie na pamiątkę kreacje, których nie miałam do tej pory praktycznie okazji założyć, gdy byłam umalowana.
Od momentu, gdy kupiłam to tło w Münster i je tam przetestowałam, była to praktycznie pierwsza moja sesja z wykorzystaniem mojego nabytku. Bardzo mi się to spodobało, na tyle, że w ciągu kilku najbliższych dni było w ciągłym użytku...
Zła pogoda temu sprzyjała, ale potem zrobiło się ciepło i zapragnęłam bardziej urozmaiconych teł...
A wracając do tej konkretnej sesji, wybrałam zdjęcia, zrobiłam galerie na facebooku, pokazałam Zuzi, a Ona napisała, że bierze wszystko.
Stety lub niestety, nie miałam jeszcze okazji Jej tego przekazać, i już jedna spódniczka z tej kolekcji wróciła do mojej szafy, bo bardzo mi się spodobała i świetnie w niej wyglądam, co będzie można jeszcze nie raz zobaczyć...
Między innymi w Parku Cytadela...



Różne oblicza Lukrecji
Wiosenna szkoła stylizacji Karoliny i Weroniki
Sesja dla Zuzi, czyli czystki w szafie
[16.04.2014]
Skoro już zdecydowałam, jakie rzeczy oddam w dobre ręce, przyszedł czas na przetestowanie różnych porad stylistek i sprawdzenie, jak do rad od Nich usłyszanych ma się zawartość mojej szafy. Więc ponownie z przyjemnością oddałam się pasji przebierania i pozowania...



Różne oblicza Lukrecji
Wiosenna szkoła stylizacji Karoliny i Weroniki
Sukienka, marynarka, bluzka, spodnie, kurtka...
[04.2014]
Tak na prawdę to wszystkie moje wyjścia tej wiosny to była swoista szkoła. Szukałam wygody ale i elegancji. Szukałam sposobów na przyciąganie wzroku tam, gdzie chciałam, by się kierował.
Raz na sportowo, raz elegancko, raz wyzywająco...
Sprawdzałam jak wyglądam, jak się czuję, jakie budzę reakcje.
Uczyłam się być kobietą niepowtarzalną, jedyną w swoim rodzaju, wykorzystując to, co mam w swojej garderobie i testując, co z tego mogę założyć wychodząc z domu.
Wiele rad, które usłyszałam od Karoliny i Weroniki w ten właśnie sposób sprawdzałam w praktyce. Na pierwszej linii ognia...
W ten sposób wiem już jak mogę się ubrać zimą i wczesną wiosną. Oraz jak witać pierwsze ciepłe słoneczne dni.
Po zeszłorocznych letnich upalnych heskich lekcjach wiem też praktycznie, jak ubrać się latem, chociaż i tutaj jest jeszcze parę niewiadomych, więc do zobaczenia w letniej serii lekcji...





Różne oblicza Lukrecji
Wiosenna szkoła stylizacji Karoliny i Weroniki
Poszukiwania, próby, testy...między ludźmi
[03-04.2014]
Najbardziej z mojej utraconej kolekcji żal mi zdjęć z lycrą w roli głównej. Ale co tam, skoro już mam studio, to jest przynajmniej powód, by poszaleć ponownie. A pamiętam jeszcze, zresztą w kolekcji „balkonowej” co nieco zostało, co mi się nie podobało w tamtej serii, więc tym razem mogłam to poprawić. A przy okazji wprowadziłam parę nowych elementów.
Zresztą, nie oszukujmy się, gdybym tamtych zdjęć nie straciła to i tak bym teraz sobie kolejne sesje robiła, bo ja to kocham, a już lycrę zwłaszcza...
Jeszcze nie raz i to nie tylko w moim domowym studio będę ją miała na sobie...
Zakładając legginsy z lycry, czując jej dotyk, widząc w lustrze oraz potem na zdjęciach swój wizerunek w nich. Widząc jak podkreślają nogi, biodra i pośladki, zawsze ponownie czuję, dlaczego je tak kocham od lat. Pierwsze kroki, by je wykorzystać w szerszym zakresie już zrobiłam i niedługo zrobię. Ale wiem, że to tylko początek. Będę szukała okazji i sposobów, by wykorzystać je w szerszym zakresie, więc czeka mnie, tym razem w ramach jesiennych lekcji, kolejna odsłona legginsów z lycry tym razem ukierunkowanej pod kątem noszenia ich w miejscach publicznych.




Różne oblicza Lukrecji
Wiosenna szkoła stylizacji
Lycra moja miłość
[03.2014]
Oglądając od czasu do czasu zdjęcia z sesji ślubnej, ciągle przypominam sobie, że kupiłam specjalnie nowy zestaw bielizny do tej sesji, mimo że wiedziałam, że go nie będzie widać (po prawdzie co nieco widać było). Potem stałam się posiadaczką jeszcze jednego białego biustonosza, który idealnie pasuje do moich piersi.
Nie miałam okazji pobawić się prezentem od Jagódki, czerwonym boa.
Niedawno byłam na prezentacji burleski i nabrałam ochotę na te cudowne koronki, pończochy, pasy, podwiązki...
Miałam w szufladzie trochę nowości, które przewinęły się ponownie przez moje dłonie, gdy się urządzałam w moim nowym pokoju w poznańskim mieszkaniu.
Oj, to i tak o kilka powodów za dużo, by nie stanąć przed obiektywem w tej najbardziej kobiecej odsłonie...
Ale ta sesja to przede wszystkim Lukrecji bielizna ślubna. Kto wie, może jeszcze kiedyś będę „musiała” kupić nową...




Różne oblicza Lukrecji
Wiosenna szkoła stylizacji
Lukrecji bielizna ślubna, czyli urok bielizny w specjalnym wydaniu.
[03.2014]
Planując sesję w bieliźnie oczywiście wiedziałam, że zarówno piersi, jak i łono będą w użyciu. A skoro tak, to wyjęłam z szuflady także moje pikantne zestawy. A prezent od Jagódki, czerwone boa, pozwoliło nadać sesji bardziej zmysłowy charakter.
Tylko, że tak na prawdę to już nie są iluzje. Ja już nie udaję, że jestem kimś innym, i także to pokazuję w tej kolekcji.
Erotyczne...ale już nie iluzje.
Więc od teraz będzie nowa nazwa.
Erotyczne namiętności w łagodnym wydaniu



Różne oblicza Lukrecji
Wiosenna szkoła stylizacji
Erotyczne iluzje...odchodzą.
[03.2014]
Skoro już miałam zaaranżowane studio fotograficzne, mogłam wreszcie uzupełnić swoje fetyszowe kolekcje.
Madame nie miała jeszcze na sobie swojego kombinezonu, który zgodnie z jej sugestiami przerobiła i uszyła Gośka. A mając blond platynową perukę, postanowiła zaszaleć i tak powstał zupełnie nowy wizerunek Madame Lukrecji.
Bardzo Jej się spodobał, więc ta peruka na pewno z Nią zostanie...




W świecie fetyszu
Madame Lukrecja pełna kontrastów
[03.2014]
Podczas sesji z Mariuszem Przygodą, a zwłaszcza przygotowując kolekcje zdjęć na stronę o moich fetyszach, stwierdziłam, że nie mam jeszcze sesji balleriny. A przecież balet, gimnastyka, stroje gimnastyczne i baletowe to były moje pierwsze pasje. To one wprowadzały mnie w świat kobiecej gracji, zmysłowości i piękna.
Przygotowałam więc strój, zrobiłam makijaż, założyłam koronę i wyobraziłam sobie, że jestem Prima Balleriną Lukrecją.
Nie będę ukrywać, że skorzystałam z okazji, by się trochę pobawić. Czarne legginsy z lycry, srebrne z imitacji latexu, biała tunika...Chociaż i to są bardzo taneczne stylizacje. Zresztą, współczesny balet to nie tylko klasyka, ale także taniec nowoczesny, awangardowy, a także wszelkiego rodzaju formy akrobatyczne, gdzie często akrobatki i akrobaci zaczynali swoją karierę taneczną właśnie w klasycznym balecie...
Więc i moja wizja Prima Balleriny jest bardziej rozbudowana niż sugeruje to tytuł...
Przeglądając potem zdjęcia postanowiłam dodać ten wizerunek także do moich obliczy, bo jest on bardzo ważny dla mnie. I ma w sobie ogromny ładunek kobiecego powabu i delikatności...
I wiem nawet, gdzie po kilkuletniej przerwie pojawi się ponownie baletnica...
Ale tym razem w zupełnie innym wydaniu.
Ale to dopiero za jakiś czas...

DSCI3161.JPG

DSCI3142.JPG

DSCI3212.JPG
W świecie fetyszu
Prima Ballerina
[03.2014]
Drugi koncert Closterkeller Czarnej Róży.
Mniej więcej wiedziałam, co chcę założyć, ale chciałam przekonać się, jak będzie mi najwygodniej, uwzględniając fakt, że jadę samochodem, który będę prowadziła.
Była to także okazja, by sprawdzić w praktyce parę kompozycji, których do tej pory jeszcze nie sprawdziłam.
Na koncert udałam się w zbliżonej kreacji, w dużej mierze opartej na tym, co wywnioskowałam podczas tej sesji, więc było przyjemne z pożytecznym, czyli podwójna radość.


W świecie fetyszu
Czarna Róża i Closterkeller
[03.2014]
Jeszcze w Warszawie kupiłam w lumpexie sexi fartuszek. Oczywiście z myślą o Sissi. Długo nie miałam okazji go wypróbować, ale teraz, skoro miałam na sobie już zestaw podstawowy, czyli biust, łono i bieliznę, przyszedł czas i na niego.
Tak wreszcie Sissi mogła pokazać swój pierwszy wariant stroju służbowego.
Mniej więcej w tym samym czasie kupiłam też gorsecik i pomyślałam sobie, że może on być także fajnym elementem stroju Sissi, takiego bardziej oficjalnego. Sprawdziłam to w praktyce. Założyłam do niego moją tiulową spódniczkę i Sissi pokazała kolejne oblicze.
Praktycznie teraz brakuje mi tylko paru rekwizytów, by moja wersja Sissi Maid była gotowa...


W świecie fetyszu
Sissi Maid coraz bliżej, czyli jej fartuszek, gorsecik i spódniczka
[03.2014]
Pierwsza wizyta w Chodzieży, nie licząc dnia zdjęciowego do filmu, była jeszcze bardzo grzeczna. Dzinsy, buty na małym korku, brak biustonosza, bardzo delikatny makijaż.
Teraz zaszalałam. Legginsy, tunika, makijaż. Zabrałam też botki, w których spacerowałam sobie po promenadzie i na pomoście na plaży nad jeziorem Miejskim.
W takim stroju byłam z mamą w mieście oraz w pewnym biurze, który zaowocował pewnym niezwykłym wydarzeniem. Ale o tym później.
W tym stroju zobaczyła mnie Ciocia Ania i powiedziała potem Gosi, że bardzo elegancko wyglądałam.
Wracając wjechałam na stok, by zrobić sobie i tam mini sesję. I chodziłam po stoku w moich botkach na szpilce. Pokochałam te botki od pierwszego spojrzenia i cieszę się, że mogę je nosić coraz częściej...
Wracałam potem do Chodzieży jeszcze kilkakrotnie. Za każdym razem w coraz bardziej kobiecym wydaniu...



Być sobą
W Chodzieży
[03-04.2014]
Jezioro Strzeleckie.
To tutaj przychodziłam na spacery z rodzicami. Tutaj przyprowadziłam moją przyszłą żonę i tutaj podgryzały nas mrówki. Tutaj przychodziłam z synem. Tutaj w świecie moich fetyszowych pasji budziła się kobieta.
Czy mogłam nie powrócić w to piękne spokojne miejsce ?
Nawet nie wiedziałam, że wczesną wiosną, gdy nie ma jeszcze liści na drzewach z górnego tarasu Parku 3 Maja, gdzie kiedyś była restauracja, rozciąga się tak wspaniały widok na jezioro.
To jest niesamowite. Wracam wielokrotnie w te same miejsca i za każdym razem odkrywam coś nowego.
Łazienki Chodzieskie.
To ten pomost widział pierwszą sesję foto, jaką zrobiłam mojej przyszłej żonie. To tutaj zgłębiałam tajniki opieki nad osobami starszymi podczas teoretycznej części kursu i tu słyszałam zachwyt, gdzie się taki facet uchował (tylko, że to nie był facet, wtedy już nie, chociaż jeszcze o tym nie wiedział). To tutaj w grudniu 2012 roku zrobiłam zdjęcia do jednej z pierwszych galerii z cyklu być sobą w Polsce.
Stok.
Pomysł z panoramą miasta w tle do wprowadzenia mojego powrotu do Chodzieży w serialu tak mi się spodobał, że postanowiłam i tutaj powrócić, tym razem z moim statywem i aparatem. A żeby było weselej, założyłam moje botki i w nich chodziłam po stoku.
Wiem, że jeszcze nie raz będę w tych miejscach...




Być sobą
Chodzież - moje powroty w ukochane miejsca
[03-04.2014]
Od czasu do czasu dostaję propozycje od różnych fotografów, ale ja nie zamierzam robić nic na siłę, traktuję moje pozowanie jako fajną pasję i przygodę, ale nie cel sam w sobie. I zazwyczaj propozycje rozwiewają się, zwłaszcza, gdy szybko okazuje się, o co chodzi.
Ale w tym wypadku było zupełnie inaczej.
Napisała do mnie modelka. Nauczona doświadczeniem odpisałam z rezerwą, ale Ona nie poddała się, i po kolejnej od Niej wiadomości już widziałam, że warto Ją poznać. Gdy zaproponowałam spotkanie, żebyśmy mogły się poznać, omówić jej propozycję, od razu się zgodziła. To od razu mnie do Niej bardzo dobrze nastawiło.
I tak poznałam Edit. Byłyśmy razem w sobotnie ciepłe popołudnie w mojej ulubionej knajpce nad Jeziorem Maltańskim. Tym razem, żeby nie szokować za bardzo ubrałam moją długą a la skórzaną spódnicę, której już dawno nie miałam okazji mieć na sobie. Spędziłyśmy cudowne popołudnie, wiele rozmawiałyśmy i okazało się, że mamy szanse wspólnie stworzyć ciekawe sesje, bo obie mamy bardzo zbliżone pasje i podejście do modelingu i swojej w nim roli.
Finałem naszego spotkania było wstępne umówienie się na sesję, którą postanowiłyśmy zrobić u Niej ze względu na wygodę i przestrzeń.
Ale także ze względu na umowę, jaką mam z synem.
I tak, parę dni później, pojawiłam się u Edit i poznałam jeszcze dwie niezwykłe dziewczyny, również modelki, ale nie tylko...
A wracając jeszcze na chwilę do naszego spotkania.
Bardzo się dobrze czułam. Przekonałam się ponownie, że czy mam na sobie szpilki czy balerinki, mini czy długą spódnicę, obcisły topik czy kolorową bluzeczkę, zawsze czuję się bardzo kobieco.
Nie ważne w czym, ważne jak ja siebie postrzegam.
A w tym względzie czuję się coraz pewniej.
Już niedługo zresztą zrobię kolejny krok...

Z życia Lukrecji
Edit, Malta i ja
[30.03.2014]
Tak jak napisałam w poprzednim rozdziale, poznałam jeszcze dwie niezwykłe dziewczyny. Amnezję, która robiła nam zdjęcia i Agę, która zrobiła mi makijaż i pomagała nam przy stylizacjach.
Po tej sesji już wiem, że pozowanie z kimś to wspaniała rzecz. I nie jest to dla mnie problem, umiem to robić, bo to zależy od nas, od tego, kim jesteśmy i jak na siebie reagujemy. Tak było z Anią, Leszkiem. I tak było teraz z Edit.
Czułam się cudownie przy Niej i wiem, że to nie był ostatni raz. Obie mamy parę wspólnych pragnień. Ja wróciłam do swoich planów, które miałam jeszcze w czasie, gdy byłam związana z Ulką. Teraz wiem, że z Edit możemy stworzyć niezwykły duet, a mamy już pomysły na większe kompozycje z dodatkowymi osobami. Zapowiada się bardzo ciekawa przyjaźń i bardzo ciekawe sesje...
A kilka dni po sesji Edit zrobiła mi niespodziankę, dostałam od Niej jedno nasze zdjęcie poddane edycji przez Photo Healer.
Obecnie mam już także jedno swoje, które jest na tapecie mojego komputera. Zostałam tak zmieniona, że spokojnie mogę je mieć na tapecie tutaj, w Niemczech. I bardzo mnie to cieszy.
Mam siebie ale nikt o tym nie wie.
Jak niezwykle było zobaczyć siebie w takim wydaniu...
Któż nam zabroni marzyć...

Z życia Lukrecji
Sesja z Edit
[02.04.2014]
Tym razem byłam w Polsce podczas wiosennej tury koncertowej. Nie miałam jeszcze okazji zobaczyć mojego ukochanego zespołu w akcji nie na koncercie z serii Abracadabra Gothic Tour, więc skorzystałam z tej okazji. A dodatkowym powodem było to, że chciałam zobaczyć zespół w nowej odsłonie, z nową gitarzystką, co samo w sobie jest niezwykłe, bo pierwszy raz, w ponad 25-letniej historii zespołu, obok wokalistki pojawiła się druga kobieta. Oraz z nowym basistą.
Zespół wypadł wspaniale, o czym nie omieszkałam powiedzieć nowym muzykom przy okazji wspólnych zdjęć. Wreszcie też udało mi się zrobić zdjęcie z Rollem, który ciągle mi umykał podczas poprzednich koncertów. Niestety, tym razem Anja była tak chora, że nie wyszła do nas. Tym bardziej cenię Jej kunszt i profesjonalizm, bo dała z siebie wszystko, by koncert był wspaniały. I był.
A ja przetestowałam w akcji moje specjalne gotyckie buty prosto z USA (kto oglądał pierwszy odcinek „W obcym ciele” to wie, o czym mówię, bo właśnie te buty miałam na sobie). Pobawiłam się w fotografkę, dzięki czemu mam kolejną fajną kolekcję zdjęć z koncertu. I porozmawiałam z kilkoma bardzo sympatycznymi osobami. A potem dostałam parę fajnych dowodów sympatii od ludzi, których nawet nie poznałam. Kolejny raz przekonałam się, że można być sobą i nie odstraszać od siebie ludzi. A wręcz odwrotnie...



Z życia Lukrecji
Closterkeller
[30.03.2014]
Szykując się do kolejnego spaceru zobaczyłam na facebooku wiadomość, że akurat dzisiaj jest szczególny dzień dla nas, osób transpłciowych.
To trzeba było uczcić. A jak może to zrobić ktoś taki jak ja ? Pokazać się wśród ludzi i to jak najbardziej kolorowo i radośnie. Oczywiście, odpowiedni strój, statyw, aparat i carry on !
Zaszalałam, założyłam mini, w której jeszcze niedawno, poza specjalnymi imprezami, nie założyłabym. Teraz to zrobiłam. Do tego powabną bluzeczkę, cieliste rajstopy, a do torby pierwszy raz zamiast moich botków czerwone szpileczki. I wcale nie zamierzałam się z nimi chować przy schowanych na uboczu Parku Cytadela pozostałościach Fortu Winiary. Poszłam w samo centrum Parku, do Rosarium i tam, nad samą wodą założyłam szpilki i oddałam się pozowaniu, mając całkiem liczne grono obserwatorów.
Tak się świętuje Dzień Widzialności Osób Transpłciowych.
Myślę, że byłam w tym dniu bardzo widoczna...
A jestem kim jestem i nie wstydzę się tego. Wręcz przeciwnie, jestem dumna z mojej niezwykłości.
I pokazałam to z silnym akcentem.
Bo taka się obecnie staję, silna, przebojowa, bez kompleksów.
I taka pozostanę.


Z życia Lukrecji
25 Międzynarodowy Dzień Widzialności Osób Transpłciowych
Park Cytadela w Poznaniu
[31.03.2014]
Szykując się do kolejnego spaceru zobaczyłam na facebooku wiadomość, że akurat dzisiaj jest szczególny dzień dla nas, osób transpłciowych.
To trzeba było uczcić. A jak może to zrobić ktoś taki jak ja ? Pokazać się wśród ludzi i to jak najbardziej kolorowo i radośnie. Oczywiście, odpowiedni strój, statyw, aparat i carry on !
Zaszalałam, założyłam mini, w której jeszcze niedawno, poza specjalnymi imprezami, nie założyłabym. Teraz to zrobiłam. Do tego powabną bluzeczkę, cieliste rajstopy, a do torby pierwszy raz zamiast moich botków czerwone szpileczki. I wcale nie zamierzałam się z nimi chować przy schowanych na uboczu Parku Cytadela pozostałościach Fortu Winiary. Poszłam w samo centrum Parku, do Rosarium i tam, nad samą wodą założyłam szpilki i oddałam się pozowaniu, mając całkiem liczne grono obserwatorów.
Tak się świętuje Dzień Widzialności Osób Transpłciowych.
Myślę, że byłam w tym dniu bardzo widoczna...
A jestem kim jestem i nie wstydzę się tego. Wręcz przeciwnie, jestem dumna z mojej niezwykłości.
I pokazałam to z silnym akcentem.
Bo taka się obecnie staję, silna, przebojowa, bez kompleksów.
I taka pozostanę.



Z życia Lukrecji
Aśka i chodzieskie klimaty
[03.04.2014]
Wracając do Poznania, nauczona doświadczeniem, nie jechałam prosto, gdzie na pewno trafiłabym w korki, tylko pojechałam bocznymi drogami i pojawiłam się ponownie w Rogoźnie, gdzie kilka lat temu trafiłam przypadkowo na stary zapomniany cmentarz ewangelicki. Od dawna fascynują mnie stare cmentarze, często zapomniane, naruszone zębem czasu, nieme pomniki dawnych dni, tych przełomowych, niezwykłych, ale i zupełnie zwykłych, opowiadających o nieuchronnym przemijaniu. Niekiedy daty, które pojawiają się na kilku nagrobkach obok siebie, opowiadają o czymś, o czym nikt już nie pamięta...
Pojawię się tam na pewno jeszcze raz, bo nie miałam ze sobą statywu i bardzo trudno było zrobić ciekawe kompozycje tła.
Ale co się odwlecze to nie uciecze, zapewne już w maju pojawię się ponownie na tym cmentarzu...

Być sobą
Echa historii - rogoziński cmentarz ewangelicki
[04.04.2014]
Od momenty, gdy zrobiłam stronę ze swoim portfolio, cały czas chciałam w jakiś sposób pokazać , ze sama tez robię sobie sesje. Tylko nie mogłam się zdecydować, co wybrać, by nie dublować mojej historii.
Pamiętam, że kilka lat temu byłam w bardzo malowniczych ruinach na Cytadeli. Potem teren został zamknięty dla zwiedzających. Zrobiłam zima jedna przymiarkę, ale to nie było to.
I teraz chodząc po Parku Cytadela, zobaczyłam, że jest możliwe wejść na teren tych ruin.
Od momentu, gdy w czerwcu 2012 roku na Malcie pojawiła się madame Lukrecja, marzyłam by ten temat rozwinąć i kontynuować.
I teraz to zrobiłam.
Pojawiłam się potem jeszcze dwa razy w innych odsłonach, ale już nie ryzykowałam, bo wiem, że pobyt w tym zabronionym miejscu może mnie sporo kosztować.
W ten sposób mam sesję, w której mogę coś o sobie powiedzieć, a której nie muszę się wstydzić i jako przykład moich własnych działań umieściłam ja na stronie ze swoim portfolio.
Tutaj natomiast prezentuje pełna galerie zdjęć z tych sesji oraz pierwszej zimowej przymiarki.
Postanowiłam tez przy okazji pokazać w formie backstage, ze przygotowania do sesji, jeżeli dobrze się je zaplanuje, wcale nie są skomplikowane...




Dusza pełna fetyszy
Madame na Cytadeli, czyli sesja w plenerze od kuchni
[04.2014]
Skoro nie miałam oporów przed gorsetem i bardzo krótką obcisłą mini, kolejne dwie sesje Madame poszerzyłam o dodatkowe elementy. Poszalałam co nieco z prezentacją moich kobiecych walorów...
Kolejna ekstremalnie krótka mini, czerwone majteczki, podarte rajstopy, wysokie kozaki i oczywiście obowiązkowo legginsy...
Jak ja to kocham...Nigdy z tego nie zrezygnuję, więc i ta kolekcja będzie rosła...
Dusza pełna fetyszy
Kozaki, szkocka mini, czerwone majteczki, podarte rajstopy...
[04.2014]








Dusza pełna fetyszy
W białych legginsach z lycry i czerwonych szpilkach...do wody
[04.2014]
Białe legginsy z lycry, jedna z największych moich miłości. Pierwszy raz miałam je na sobie wiele lat temu, gdy kupiłam je dla żony (siebie). Parę razy miała je na sobie. Potem trafiły na wiele lat do mojej fetyszowej kolekcji i dopiero w Bad Nauheim dobiegły swego kresu.
Ale ja już w tym czasie miałam nowe, pieczołowicie zapakowane.
Od momentu, gdy zaczęłam pojawiać się w kobiecym wydaniu coraz częściej, pragnienie założenia moich białych legginsów z lycry było coraz większe. I na ostatni spacer po parku Cytadela przed wyjazdem do Niemiec, założyłam je.
A będąc w Rosarium, założyłam moje czerwone szpilki...i weszłam w nich do wody, tylko odrobinę, ale jednak. Kolejny mój fetysz miał okazje zaistnieć chociaż w malutkim wydaniu.
A potem poszłam w bardziej ustronne miejsce i zdjęłam spódniczkę, bo tak naprawdę dopiero w takiej formie byłam w pełni szczęśliwa.
Wiem, że akurat ta forma jest zarezerwowana tylko dla zdjęć, imprez itp., ale już ze spódniczką będę się pojawiała w nich częściej. Cały czas myślałam, jak wykorzystać moje legginsy, których mam sporą kolekcję, także cienkich, prześwitujących. Bardzo je lubię i są bardzo wygodne. Teraz już wiem, wystarczy spódniczka, obowiązkowo mini, tak więc czeka mnie kolejna sesja stylizacji Lukrecji, tym razem we wszelkich odmianach z legginsami w roli głównej.
A wracając do domu pojechałam jeszcze do centrum handlowego. Jak szaleć to szaleć. I przymierzałam buty w Deichmannie...
Przygotowując galerie na moją stronę postanowiłam pokazać parę przykładów na facebooku. Także po to, by znowu trochę namieszać
(tak, wiem, jestem okropna. I bardzo dobrze mi z tym).
Nie chciałam po prostu zamieścić parę zdjęć tylko zrobić to jakoś ciekawie. I wtedy pomyślałam o moich nogach, które są moim wielkim atutem, budzą zazdrość i zawiść, dzięki czemu często są przedmiotem kpin. A także rywalizują z innymi nogami. A że w ostatnim czasie przestałam się z pewnych powodów liczyć z opinią konkurencji, mogę wreszcie nie przejmować się rywalizacją tylko śmiało twierdzić, że moje są lepsze, bo opinia drugiej strony już dla mnie nie jest wiarygodna i godna uwagi.
Pomysł tej galerii na facebooku miał mocne korzenie właśnie w tym swoistym końcu rywalizacji.
A wybierając zdjęcia do galerii postanowiłam pokazać je od strony, która zazwyczaj rzadko jest pokazywana. Tak powstała galeria „Nogi moje nogi – od tyłu”.
A skoro zaczęłam szykować galerie na facebooka, pomyślałam, że to przecież kolejny cudowny fetysz mojej kobiecej duszy. Więc pojawiła się ona w dziale dusza pełna fetyszy.
Jednak żeby nie dublować zdjęć z pozostałych galerii postanowiłam poddać je dodatkowej edycji.



Dusza pełna fetyszy
Nogi moje nogi
[04.2014]
Stety lub niestety, nie miałam jeszcze okazji Zuzi przekazać ciuszków, i już jedna spudniczka z tej kolekcji wróciła do mojej szafy, bo bardzo mi się spodobała i świetnie w niej wyglądam, co będzie można jeszcze nie raz zobaczyć...
Między innymi pojawiła się już w Parku Cytadela...
Przekonałam się, że doskonale się czuję także w bardzo seksownych miniówkach. Czerwoną miałam przecież na sobie podczas nagrania wywiadu w ramach projektu realizowanego przez Kiss Love Sex.
To właśnie mini spódniczki najlepiej eksponują nogi, a przecież one są moim największym wizualnym atutem, więc, sorry Zuzia, te dwie spódniczki zostają u mnie, z czego zapewne bardzo się cieszy Kaśka z Chodzieży.
Kasiu, dzięki za cudowne prezenty.




Różne oblicza Lukrecji
Wiosenna szkoła stylizacji
Powrót do łask
[04.2014]
Przegląd szafy w takiej formie w jakim ją zrobiłam w swoim domowym studio, oprócz przyjemności samego pozowania i przebierania się, przyniósł wymierne korzyści.
Mini, które myślałam, że wydam, wróciły do łask, o czym piszę w poprzednim rozdziale.
Natomiast opuszcza moją szafę jeszcze jedna bluzeczka i sukienka.
Oraz kategorycznie rezygnuję z używania czarnej długiej peruki, bo ponownie się przekonałam, że ona mnie szpeci.
Jedynie Kasia i Ania potrafią ją użyć w bardzo ciekawy sposób, więc pewnie pozostanie na moim parapecie, chociaż, jak okaże się, że komuś by się przydała, to bez chwili wahania wydam ją.
Utwierdziłam się też ostatecznie, że wydam także czerwoną perukę. Zostanie tylko blond, ale tylko dla potrzeb sesji i moja ruda oczywiście.
I cały czas myślę o kupnie naturalnej blond, bo farbować moich na blond nie będę, a od czasu do czasu fajnie byłoby pokazać się jako blondynka...



Różne oblicza Lukrecji
Wiosenna szkoła stylizacji
Kolejne pożegnania
[04.2014]
Dzisiaj pojawił się ostatni odcinek, dlatego czas zrobić małe podsumowanie. Sam serial wywołał wielką burzę w pewnych kręgach. Ja odniosę się tylko do siebie samej.
Pomógł ?
Zaszkodził ?
Czy może był obojętny ?
Pod koniec stycznia zanim ruszyła akcja promocyjna, byłam nieźle rozbita.
Nowa praca, w której nie wiedzieli o tym, kim jestem, a zwłaszcza, że pojawię się w filmie dokumentalnym o bardzo kontrowersyjnej tematyce.
Relacje z synem zaczynały iść w tym kierunku, którego pragnęłam ale wszystko było tak bardzo kruche.
Do mamy jeździłam jako on.
Miałam tylko paru znajomych z dawnego życia, którzy nie bali się ze mną utrzymywać kontaktów.
Ja sama nie umiałam jeszcze funkcjonować na co dzień także wizualnie jako kobieta.
Minęły dwa miesiące.
W firmie jestem w pełni rozumiana, wspierana i dostaję trudne i odpowiedzialne zadania. I całe biuro zwraca się do mnie per Pani Lukrecjo.
Do mamy jeżdżę w pełnym kobiecym wydaniu i tak chodzimy do miasta.
Z synem budujemy coraz lepszą więź między nami, inaczej, nie pozwoliliśmy, by ona została zerwana.
Zaczęłam nawet ponownie rozmawiać z moją była żoną.
Funkcjonuję non stop, będąc w Polsce, jako kobieta. Nie wychodzę inaczej z domu.
Czyli serial nie zaszkodził. Ja uważam, że wręcz odwrotnie, ale w tych wypadkach opisanych powyżej jego emisja nie miała wielkiego znaczenia. Nie zaszkodził, a to już wielki sukces. A przecież najwięcej szumu było o to, że nam zaszkodzi, i to bardzo. Że wypaczył mój wizerunek, że..itd. Nie będę tutaj mnożyła tego całego hejtu.
Mi nie zaszkodził.
Natomiast jest coś, co na pewno sprowokował. Pewnie z czasem sama bym to zrobiła, bo już od prawie roku szykowałam się, by wrócić w swoje rodzinne strony. Ale nie było to łatwe. I nagle stało się.
Ale najwspanialszym efektem mojego udziału w serialu jest to, że zwracają się do mnie ludzie z mojego osiedla w Poznaniu, z różnych końców Polski. I z moich rodzinnych stron. Sami szukają dojścia. Przypominają o sobie, jak znałam ich kiedyś. Lub chcą mnie poznać, bo jestem dla nich kimś wartościowym, kogo warto poznać.
Dlatego mogą sobie nadal wypisywać, ile złego ten serial robi. Ja cieszę się, że w nim zagrałam. I nie zostałam pokazana tak, żebym musiała się wstydzić, bo to potwierdzają w rozmowach ze mną starzy i nowi przyjaciele.
Największym dla mnie sukcesem związanym z udziałem w tym serialu jest mój powrót do mego rodzinnego miasta w takim stylu, w jakim nie spodziewałabym się w najśmielszych marzeniach.
Czy jestem w obcym ciele ?
Czy to ważne ?
Jestem kobietą, która ma takie ciało, jakie ma i które kocha i akceptuje.
I tak, jak jadę do Niemiec do pracy, wtedy jestem w obcym ciele, bo zakładam maskę mężczyzny. Przebieram się za mężczyznę.
I co że mam męskie ciało ?
Czy to w ogóle coś znaczy ?
Dla mnie nie. Tego też nauczyłam się dzięki graniu w tym serialu, przez co jeszcze lepiej poznałam siebie, poprzez liczne rozmowy na tematy poruszane w serialu. Poprzez dyskusje z pozostałymi bohaterami, reżyserką i producentem.
I wiem, że mimo wszystkich zastrzeżeń, z jakimi spotkała się ta produkcja, gdybym dzisiaj miała ponownie zagrać w niej, nawet robiąc to identycznie, nic nie poprawiając, zrobiłabym to.
Bo wiem, że warto było.
I jeżeli będzie kontynuacja, a będę miała możliwość, to będę grała dalej.
I zrobię to dla idei, bo ja już tego dla siebie nie potrzebuję...
Zapraszam na impresję filmową o moim udziale w serialu.

Z życia Lukrecji
„ W obcym ciele i ja”
[05.04.2014]
Najlepszy materiał o mnie, jaki do tej pory powstał, uwzględniając wszelkie formy : prasowe, materiały wideo, internetowe, czy wreszcie serial „W obcym ciele”.
Dominika mając do dyspozycji tylko (a może aż) dwie strony w gazecie, zawarła w nich to co najważniejsze dla mnie. Ja sama nie potrafiłabym zrobić lepszego wyboru. Pewnie nawet by mi się nie udało, że o napisaniu tak fajnego reportażu nie wspomnę.
I bardzo się cieszę, że właśnie w lokalnej prasie z moich rodzinnych stron pojawił się tak cenny i rzetelny materiał.
Od teraz, gdy będę chciała w skrócie komuś powiedzieć coś o mnie, mam gotowy cudowny artykuł.
Domi, wielkie dzięki.
Jak do tego doszło ?
Gdy napisała do mnie Dominika na facebooku, że chciałaby ze mną przeprowadzić wywiad dla lokalnej prasy, napisać o tym, jak wspominam moje życie w Chodzieży, ale głównie w Wyrzysku, w którym przeżyłam z rodziną praktycznie całe swoje dorosłe życie w zgodzie ze standardem żona, dziecko, praca, dom, pomyślałam, o kurcze !
To już jest coś zupełnie innego niż nawet dokument w kanale telewizji kablowej. Tam, kto weźmie do ręki gazetę i przeczyta, będzie od razu wiedział, o kim czyta, jak znał mnie w czasie, gdy tam mieszkałam. A w mieście, gdzie żyje 5000 mieszkańców i w którym spędziłam z rodziną wiele lat, zna mnie bardzo wielu.
Tak !
Chciałam tego od razu i wiedziałam, że to będzie bardzo ważne wydarzenie.
Tak więc nie zastanawiałam się długo, pojechałam do Niej, do Wyrzyska.
Pojechałam zrobić kolejny krok.
Poszłam o wiele dalej. Nie założyłam peruki i pojechałam w dzinsach.
Kompletnie nowy mój wizerunek. Odwrócenie tego, co zaczynałam rok temu w Bad Nauheim, gdy wprowadzałam do swojej garderoby elementy damskiej odzieży. Teraz byłam zupełnie naturalna, prawie bez jakichkolwiek dodatków dedykowanych osobom transseksualnym (miałam tylko stanik z push-upem).
Po długiej rozmowie w „Jagience” poszłyśmy na spacer, bo nie wyobrażałam sobie, że tego nie zrobię. Trochę żałuję, że nie założyłam moich botków, ale postawiłam całkowicie na wygodę i naturalność, więc może dobrze się stało ?
W trakcie spaceru spotkałam parę znajomych, minęli mnie, jednak minęło parę lat i ja się zmieniłam, bardzo. Ale potem poszłyśmy do kwiaciarni Niusi. Była też tam Basia. Od razu wiedziały, kto przyszedł. Pierwsze rozmowy były pełne rezerwy, zwłaszcza fakt, że rozwiedłyśmy się, a One obie to bardzo dobre przyjaciółki świętej pamięci mamy mojej byłej żony.
Jednak moja otwartość, szczerość i pozytywne nastawienie szybko przełamały lody. Okazało się nawet, że widziały serial...
Rozmowa potoczyła się tak, że nie czułyśmy upływu czasu.
Wiem, że także bardzo pomogło nam we wspólnym przełamaniu pierwszej rezerwy to, co robię zawodowo. Po raz kolejny moja praca pomogła mi.
Po powrocie do domu niecierpliwie czekałam na reportaż.
A jako zapowiedź już następnego dnia dostałam serię zdjęć, które robiła podczas spotkania Domi, i z których część ukazała się w pierwszej części reportażu. I oczywiście tutaj.
22 kwietnia pojawiłam się na okładce Tygodnika Nowego. To jest moja pierwsza okładka, i bardzo się cieszę, że akurat przy takiej okazji dostałam taki bonus.
25 kwietnia dostałam do autoryzacji drugą część reportażu. Po przeczytaniu i wprowadzeniu drobnych poprawek, nagle zrozumiałam...I napisałam te słowa, które zaczynają ten rozdział.
I tego samego dnia rozmawiałam na facebooku z jeszcze jednym dawnym znajomym w Wyrzyska. Okazało się, że to On właśnie zwrócił uwagę Domi na mnie. A Ona potem po naszej rozmowie rozwiała Jego wątpliwości co do moich pobudek, które kierują moim postępowaniem.
Fajnie, bo sam mi powiedział o swoich obawach. Bardzo sobie cenię szczerość. Sama tak postępuję i tego samego oczekuję.
I na zakończenie z innej beczki. Domi mi napisała, że Jej redaktorka powiedziała, gdy Domi zakomunikowała, że mogłaby napisać jeszcze 3 część reportażu,że ma napisać książkę. Dominika bardzo się ucieszyła z tych słów, bo to kolejny dowód, że Jej praca ma duże uznanie w redakcji, a dodatkowo, że mój temat bardzo się spodobał. Cieszę się, że w tak ważnym wydarzeniu trafiłam w tak dobre ręce.
Domi, wielkie dzięki.
A ja sobie uzmysłowiłam, że piszę dalsze rozdziały mojej książki. To cudowne. Wreszcie czuję, że żyję...
Jak tak dalej pójdzie, to przebiję ilością stron „Wojnę i pokój” Lwa Tołstoja...
Tylko kto to wtedy wyda !?


Z życia Lukrecji
Powrót do przeszłości
Wyrzysk
Dominika, Niusia, Basia i … „Tygodnik Nowy”
[10.04.2014]
Robiąc sobie sesję w domu z moją ukochaną lycrą w roli głównej, nie przypuszczałam, że tak szybko pojawi się ona w tak dobrze mi znanych miejscach.
Po debiucie białych legginsów na poznańskiej Cytadeli postanowiłam pójść dalej i wpadłam na pomysł, by jadąc do Chodzieży, zabrać ze sobą kombinezon, body i legginsy z lycry, ale tym razem czarne.
W ciepłe piątkowe przedpołudnie pojawiłam się w tak dobrze znanym mi miejscu.
I dałam upust moim pasjom. Kombinezon, body, legginsy, a nawet tylko bluzeczka, rajstopy i sportowe slipki. Opracowałam już tak sposób maskowania, że nawet w takim stroju wszystko było tak, jak być powinno. I tutaj jest jedna z największych różnic w porównaniu z moimi zabawami sprzed lat, kiedy wcale mi na tym nie zależało, wręcz odwrotnie, podkreślałam to.
A wracając do samej sesji, ponownie zawisłam na drążku, ale tym razem miałam botki na nogach, a i tak dałam radę. Bardzo się cieszę, bo przekonałam się, że czas mi służy. Mam dobrą kondycję i czuję się świetnie.
Czegóż chcieć więcej.




Dusza pełna fetyszy
Lycra w leśnym chodzieskim parku
[11.04.2014]

Seba. Jedna z najważniejszych osób w moim życiu, zwłaszcza w początkach mojej drogi ku odkryciu pełni prawdy o sobie.
Bardzo się ucieszyłam, że w czasie jego urodzin jestem w Polsce. Podczas całego tego pobytu w Polsce to była jedyna impreza na której byłam, poza koncertem oczywiście, ale warto było. Seba na to zasługuje za to, jakim wspaniałym jest człowiekiem.
A mi na drugi dzień po urodzinach bardzo przyjemnie zrobiło się, gdy czytałam podziękowania Seby na facebooku.
Gdy dasz dobro ono zawsze do Ciebie wróci, zwielokrotnione...
Sebastian ComeBaack
w pobliżu: Poznan
Dużo się działo - nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy - DZIĘKUJĘ SERDECZNIE za sobotę,że byliście tego wieczoru razem ze mnąBałem się tej nocy bardzo i stres mnie zjadał jak już dawno tego nie robił. Bardzo chciałbym podziękować naszym GWIAZDOM -DragqueenMorning Gloryz Warszawy, naszej Virgin -Patryk Kowalczykoraz Drag Queen Lady Lucyndachciałbym podziękować każdemu i każdej z Was z całego serca - pozwólcie,że wymienię tylko kilka osób:Lukrecja Kowalska(zaskoczyłaś mnie od samego wejścia) - tak mi się gęba śmiała jak Cię zobaczyłem,Edyta Aneta Baumann- udało mi się namówić Cię byś odwiedziła naszCome BackdziękujęArania Pawlik Arystokrata,Rozalia Róża Lipińska,Magdalena Kurczewska,Joanna Kurczewska,Tomasz Strejza,Mikołaj Majki Vel,Malgorzata Niewazne,Robert Staszak,Zim Kaa,Monika Anna Tamara Winiarska,Ania Frąckowiak,Violetta Ławniczak,Monika Pawłowska,Marta Golebiewska,Marcin Nowaczyk,Adam Jarosław Krysiak,Grzegorz Bodziak,Darek Stefański,Arras AB,Kornelia SobczykSylwia Tomczak,Agnieszka Govens,Zbyszek Michalski,Piotr Kmieciak,Anna Gruszczyńska,Marcin Nowacki,DragqueenDomina Wueen,Łukasz Durys,Aśka Ludek,Daria DaRa Świt,Adamus Rogowski,Mała Aśka,Magda Piotrowicz,Arleta Drzewiecka,Adrian Ko- no i facebook nie pozwala mi NIKOGO JUŻ OZNACZYĆ dziękuję, dziękuję, dziękuję!♥Duży ukłon dla dwóch Pań -Agnieszka Dolska,Sonia Gostyńska- bo dały z siebie tej nocy wszystko!
A ja się jeszcze o czymś przekonałam.
Wracając ok. drugiej w nocy do domu przeszłam przez tłum młodych ludzi czekających na przystanku. Szłam pewnie, zdecydowanie, z podniesioną głową i wydaje mi się, że nawet nikt nie zwrócił specjalnie na mnie uwagi.
Oczywiście, nie próbowałam nawet wracać nocnym autobusem, to byłoby zbyt niebezpieczne, kuszenie losu. Po co. To też ważne, by zdawać sobie sprawę, co i kiedy można, a czego nie.
Całą niedzielę wypoczywałam. Wieczorem byłam z synem na zakupach, bardzo neutralnie, już bardziej w masce, bo miałam wszystkie kosmetyki spakowane. Ale i tak wiele kobiety we mnie było, bo to już nieuniknione.
A w poniedziałek spakowałam się i wyjechałam do pracy.
To był niezwykły czas dla mnie.
Zresztą, tak na prawdę ten czas trwa dla mnie od momentu, gdy w lipcu 2011 przekroczyłam progi Pubu Elektrownia i zaczęłam rozmawiać z barmanem, z Sebą. Tak, właśnie z tym samym Sebą.
Nigdy nie zapomnę tej chwili...
Seba, jeszcze raz, wszystkiego najlepszego...
A kilkanaście dni później zostałam oznaczona w pewnym poście na facebooku.
JaKasia Janeczko
25.04.2014
2 godz. · Edytowany ·
Żeby odnaleźć swą docelową ziemską optymalną i satysfakcjonującą rolę i czuć się w niej jak ryba w wodzie, warto zaakceptować siebie obecnym, takim, jakim ukształtowało nas dotychczasowe życie. Znaleźć ludzi akceptujących, odpowiednie zajęcia, styl bycia i umocnić się w tym stanie.
Okrzepnąć, nabyć pozytywnych wrażeń i... wyruszyć w stronę dowolnych zmian.
Ps. Zainspirowała mnie Lukrecja Kowalska .
Czy może być coś piękniejszego niż pozytywne inspirowanie innych ludzi ?
Tymi słowy kończę część czwartą

Z życia Lukrecji
Urodziny Seby w Come Back
[12.04.2014]
bottom of page