

LUKRECJA KOWALSKA
kobieta o wielu obliczach
Szkoła pozowania, wizażu i stylizacji


Wiosna i lato w Szwabii
Pierwsze jegginsy
[04.2014]
Parę razy miałam już w ręku jegginsy. Często oglądałam je też w katalogach i przyglądałam się dziewczynom, które miały je na sobie.
Ciągle nie mogłam się zdecydować, zwłaszcza dlatego, że mam sporo legginsów i one zawsze wydawały mi się bliższe memu sercu. Z drugiej strony legginsy w moim przypadku mają pewne ograniczenia, natomiast klasyczne dzinsy, nawet bardzo obcisłe, to też w niektórych sytuacjach nie to, ale obawiałam się, że jegginsy są bliższe formą legginsom niż dzinsom. I tak w niektórych wypadkach jest, ale nie akurat w tym.
Trafiłam w Lidlu na ofertę, która mnie zainteresowała. Dodatkową zaletą były szlufki i mini kieszonki z przodu z zamkami, które dodatkowo zwiększały imitację klasycznych spodni. Także barwa była ciekawa, którą już od dawna chciałam mieć w sowjej kolekcji.
Kupiłam je.
Jadąc przez las stanęłam na małym leśnym parkingu, założyłam je i już wiedziałam, że to strzał w dziesiatkę. Wygodne, nie tak obcisłe jak klasyczne legginsy, co też nie zawsze jest praktyczne, a dodatkowo ich krój pozwala je nosić o wiele bardziej jak dzinsy niż legginsy. Sprawdziłam to. Bo poszłam sobie do lasu i zrobiłam mini sesję foto. I poddałam potem analizie zdjęcia.
Już wiem, że one będą od teraz moim głównym ubiorem podróżnym jak będę jechała gdzieś dalej samochodem. Tym bardziej wygodnym, że mogę do nich założyć wiele z moich luźnych bluzeczek, które w przypadku legginsów musiałby być uzupełnione spódniczką.
Przypuszczam, co sprawdzę w domu, że doskonale przy nich sprawdzą się moje specjalne damskie majteczki, bo przy legginsach prawie spełniają swoja rolę, więc tu powinny bez problemu.
Nie będę już kupowała legginsów. Teraz będę szukała możliwości wykorzystania tych, które mam, łącznie z tymi cienkimi.
Jegginsy zapewne zagoszczą na stałe w mojej garderobie...


Zapuszczając włosy, wiedziałam, że będę je za jakiś czas farbowała. Nawet dosyć szybko kupiłam farbę, czarną, ale jej nie użyłam. Podczas sesji w Cukrach do promocji serialu „W obcym ciele”, Ania Piechocka, wizażystka, powiedziała mi, że powinnam zastosować kolor zbliżony trochę do moich naturalnych i mojej karnacji. Sugerowała ciemny kasztan. Podobne słowa usłyszałam od Karoliny podczas sesji ze stylistką. Przekonałam się też, że muszę mieć kolor włosów zbliżony do rudej peruki, która coraz bardziej wypiera moją czarną, także ze względu na coraz większą ilość własnych włosów.
Postanowiłam tym razem już nie czekać. Kupiłam bardzo ciemny brąz, gdyż nie chciałam zbyt szokować zbyt rudym kolorem i po raz pierwszy w życiu pofarbowałam swoje włosy. Tak się przejęłam zadaniem, że skórze twarzy i szyi też się dostało.
Wiedziałam, że tym razem pofarbuję na pewno, bo zaraz po powrocie do Polski jadę na konferencję i chciałam dobrze wyglądać.
Na drugi dzień rano, jak spojrzałam w lustro, przeżyłam szok. Takiego efektu się nie spodziewałam.
Zaczynam się zastanawiać, czy w ogóle będę perukę zakładała, jak pojadę. To, co już teraz widzę, bardzo mi się podoba i wiem, że będę dalej stosowała tylko farby firmy Garnier. A w najbliższym czasie kupię też zestaw do pielęgnacji włosów tej firmy, bo to, co zrobił balsam, przeszło moje oczekiwania. Nie pamiętam, czy kiedykolwiek miałam takie fajne włosy, nawet wtedy, gdy miałam długie.
A ja się zastanawiałam, po co są balsamy do włosów...
A peruki ?
Czarna już odchodzi do lamusa. Tylko przy sesjach ją pewnie będę zakładała, bo ma swój drapieżny charakter.
Pozostałe też. Więc tylko ruda. Ona jeszcze mi będzie długo służyła. A ja, farbując włosy, pewnie będę się kolorystycznie do niej zbliżała...


Wiosna i lato w Szwabii
Żegnaj peruko ?
[28.04.2014]
Cały czas szukam butów, które byłyby eleganckie, na szpilce, a jednocześnie wygodne. Takie buty chciałam kupić w sklepie, by je najpierw przymierzyć, ale jak, skąd.
Gdy zaczęłam bywać w Deichannie często przyglądałam się butom firmy Cat Walk. Podoba mi się ich styl i fason. Lizka, która ma jedną parę, zachwala ich wygodę.
Jakiś czas temu pojawiły się na stronie internetowej, ale też tylko do rozmiaru 44, więc nie chciałam ryzykować.
Wreszcie, gdy byłam na wycieczce w Stuttgarcie, weszłam do Deichmanna. Okazało się, że z oferty XXL nie ma prawie nic. Wychodząc już, nagle zauważyłam te litery na kartonie Cat Walk.
Zaraz tam podeszłam. Okazało się, że są to szpileczki z aplikacją z tyłu, która doskonale będzie się komponować z wykończeniem dekoltu mojej nowej sukienki, którą kupiłam po sesji ze stylistką. Z duszą na ramieniu przymierzyłam je, tym bardziej że i cena była rewelacyjna. Pasują !
Właściwie uciskają mi tylko boki dużych palców, więc tam będę musiała stosować zapobiegawczo plaster. Ale są wygodne, mimo swojej wysokości. Chodziłam w nich po sklepie kilka minut, bo chciałam rozwiać swoje obawy i nacieszyć się nimi.
Kupiłam je. I wylądowałam w jakimś mini parku przy pomniku Kaisera i tam poddałam je wszechstronnemu testowi.
Czułam się cudownie. Są bardzo wygodne i mam wreszcie kompletny strój wizytowy.

Wiosna i lato w Szwabii
Cat Walk
[30.04.2014]
„...Jegginsy zapewne zagoszczą na stałe w mojej garderobie...”
Tak napisałam po kupieniu pierwszych i tak się stało.
A ja od czasu do czasu się o tym przekonuję ponownie, czy to przed lustrem w pokoju, czy to prezentując się przed domownikami, czy wreszcie zakładając je do miasta.
To właśnie jegginsy odegrają pierwszoplanową rolę już niedługo...


Wiosna i lato w Szwabii
Jegginsy w lustrzanym odbiciu i w praktyce
[04-09.2014]
Pamiętając o poradach Karoliny, od czasu do czasu przyglądam się koszulom. W szafie mojego podopiecznego znalazłam jedną w moim rozmiarze, oczywiście męską. Gdy zapytałam siostry, czy mogę ją zatrzymać, powiedziały, że oczywiście, bo to koszula jednego z moich poprzedników...
Cały czas szukałam sposobu, by wygodnie nosić legginsy, a zwłaszcza moje pierwsze jegginsy. Ta koszula jest idealna, bo ma odpowiednią długość. Tylko z racji męskiego kroju coś mi nie pasowało i dalej przeglądałam regały w sklepach z damskimi koszulami, ale tutaj z kolei nie mogłam trafić na tak długą. Po paru przymiarkach przekonałam się, że obcisłe tuniki i koszulki to nie to, przynajmniej w tym momencie. I wtedy trafiłam na jasne brązowe spodnie firmy Denim. Bardzo obcisłe. Praktycznie są to moje drugie jegginsy, które od pierwszych różnią się tym, że są zapinane i nie aż tak super obcisłe. Wieczorem założyłam je, włożyłam koszulę i zupełnie intuicyjnie zwęziłam ją i zobaczyłam w lustrze dokładnie to, czego potrzebowałam. Zaraz poszukałam igłę i nici, odprułam oba rezerwowe guziki i zrobiłam nowe zapięcie.
Założyłam moje nowe szpilki Cat Walk, spojrzałam w lustro i zobaczyłam coś, co mi się bardzo spodobało...
Nie byłabym sobą, gdybym nie sprawdziła, jak moje nowe spodnie prezentują się w zestawie z klasyczną bokserką i kolejnym prezentem od kochanych sióstr, damskiej granatowej bluzeczki z haftowanym rosyjskim żaglowcem...


Wiosna i lato w Szwabii
Męska koszula
[05.2014]
Legginsy kocham od lat. Z przyczyn praktycznych ograniczałam się głównie do czarnych lub ciemnych, ale jednokolorowych. Zdobywane natomiast w lumpexach od czasu do czasu kolorowe, wzorzyste, nosiłam tylko w domu i to zazwyczaj specjalnie do zdjęć, a nie na co dzień.
Jednak patrzyłam z zazdrością na dziewczyny w legginsach w różne wzory.
Myślałam, że legginsy tutaj, gdzie jestem, będę tylko wieczorami w domu nosiła. Tym czasem okazało się, że będę je nosiła częściej, niż myślałam. I akurat wtedy zupełnie przypadkowo trafiłam na ofertę różnych legginsów w ALDI, zarówno jednokolorowych, ale także wzorzystych. Kupiłam jedne w stylistyce a la militarnej. Wieczorem sprawdziłam, czy pasują rozmiarem i następnego dnia zaopatrzyłam się w kolejną wersję, tym razem w kocie cętki. W końcu niezła ze mnie kocica. Przymiarka pierwszych legginsów, do których zakładałam koszulę i koszulki standardowej długości, uzmysłowiła mi, że jednak będę potrzebowała długą tunikę, bo koszula nie zawsze pasuje a standardowe koszulki są za krótkie. I akurat w ALDI trafiłam na śliczną ciemno różową tunikę. Tak więc wieczorem ponownie sprawdzałam kompozycje stroju. Już obecnie, mając 3 pary legginsów, jedne jegginsy, obcisłe dzinsy, koszulę, tunikę i czarny długi sportowy t-shirt, mam możliwość aranżowania różnych zestawów, co uwielbiam pasjami.
Ale legginsy będę nosiła także, i chyba głównie z moją czarną koszulką, bo pasuje idealnie. A do czasu, gdy nie będę prezentowała w pełni kobiecego wizerunku, nie muszę aż tak idealnie maskować mojej fizyczności.
I do tego okazało się, że odkryte w Deichmannie sznurowane a la balerinki są prawie takim obuwiem, o jakim od dawna marzyłam. I mają jedną wielką zaletę. Zmniejszają optycznie moje stopy.
To nie moje spostrzeżenie, ale zgadzam się z nim.
Miesiac później kupiłam kolejne wzorzyste legginsy, głównie z myślą o wyjeździe na Paradę do Stuttgartu, ale w chwili, gdy je przymierzyłam, od razu wiedziałam, że będę je często nosiła. Zakochałam się w nich od pierwszego ubrania. I pasuja do mojego obecnie ulubionego pasiastego topiku, kurtki, sandałków i balerinek. Oraz do moich specjalnych sandałków na Paradę.
Coraz więcej w mojej garderobie kolorów. Kupiłam też turkusowe krótkie legginsy.
Radość w mej duszy i sercu widać także w tym, co obecnie noszę.


Wiosna i lato w Szwabii
Wzorzyste legginsy
[06.2014]
Przymierzając moje nowe spodnie, klasyczne biodrówki, przekonałam się, że ponownie mi czegoś brakuje. Moje łakomstwo skutecznie przeszkadza mi w walce z likwidacji mojego brzuszka.
Pewnego dnia w ALDI trafiłam na wyprzeda bielizny modelującej i kupiłam slipki z wysokim stanem modelujące biodra, brzuch i talię. Tym razem nie firmy Jolinesse, tylko Skin to Skin.
W domu przymierzyłam, założyłam spodnie Denima i ucieszyłam się z efektu, gdyż takiego się nie spodziewałam. Teraz już bez obawy mogę do moich obcisłych biodrówek założyć nawet krótką koszulkę, chociażby jedną z moich bokserek, i efekt będzie taki, jakiego oczekuję.
A kilkanaście dni prędzej kupiłam cieniutkie slipki, tym razem firmy Jolinesse, i teraz, gdy od kilku dni temperatura nie spada praktycznie poniżej 30 stopni, w zestawie z moimi nowymi krótkimi spodenkami, sprawdza się rewelacyjnie.
Zaczynam też inaczej patrzeć także na ten aspekt mojej fizyczności. Nadal będę maskowała, może inaczej, robiła tak, jak wymaga tego noszenie bielizny damskiej, która jest skonstruowana przecież inaczej niż męska. Opracowałam swój własny skuteczny sposób, który z powodzeniem stosuję już od ponad roku, a zainspirowały mnie specjalne slipki dla osób TS, które kupiłam ponad rok temu razem z moimi piersiami i łonem. Przez długi czas ich nie używałam, bo wydawały mi się niepraktyczne i niewygodne, ale ostatnio, podczas pobytu w Polsce, gdy zaistniałam wreszcie w pełnej kobiecej krasie na co dzień, także ich zaczęłam używać częściej.
Ale wracajac do tematu. Nie zmienię się, zawsze będę kobietą w męskim ciele, więc czy będzie tam coś widać czy nie, nie ma tak na prawdę znaczenia. Nie będę eksponowała, bo to nie zgadza się z moim postrzeganiem siebie, ale także nie będę cierpiała dla idei. Tak, by było wygodnie i estetycznie. A że coś będzie widać ? Przecież i tak nie oszukam ani natury ani przechodniów. I wcale nie zamierzam.
Bardzo mi się podoba to, co robi Dawid. Dlatego i ja zapewne będę kiedyś nosiła damskie stroje kąpielowe, nawet bikini, bez skrępowania...
Jeden kostium już przecież mam, jednoczęściowy, za rok mam nadzieję, będę go mogła często używać...
Nie mam ani jednych męskich spodenek kąpielowych, a przecież nie będę kupowała nowych, po co.


Wiosna i lato w Szwabii
Bielizna modelująca powraca
[06.2014]
Moje aparaty dają mi dobry powód, by bawić się przed lustrem, nawet wtedy, gdy nie zakładam na siebie stroju do sesji. Ciągle szukam najlepszego sposobu ustawienia, by widać było to, co chcę, żeby było widać. A gdy pojawia się nowe miejsce, to chcę je także sprawdzić od razu. Wtedy biorę aparat i robię zdjęcia. I zawsze na nich jestem w stroju, w jakim w danym momencie chodzę po domu, więc jest to tak na prawdę sesja pokazująca moje życie codzienne. Pokazująca, jak ewoluował mój strój domowy w miejscu, gdzie obecnie przebywam. Czyli, jak coraz bardziej mogłam być sobą.
Także tutaj można zobaczyć, jak coraz bardziej, z dnia na dzień, jestem bliżej celu, jaki sobie wyznaczyłam...


Wiosna i lato w Szwabii
Nieustanne testy tła i kompozycji
[2014]
Gdy domownicy dowiedzieli się, kim jestem, zaczęłam dostawać prezenty odzieżowe.
Jeszcze zanim dostałam pierwsze z nich, pokazałam moje nowe spodnie, które kupiłam akurat w dniu, w którym powiedziałam o sobie. Spotkałam się z uznaniem dla dokonanego wyboru i z czasem stało się to stałą tradycją, że prezentowałam na sobie nowe nabytki.
Z każdym kolejnym spotkaniem, czy to otrzymując nowe prezenty, czy pokazując własne zakupy, pojawia się mini rewia mody, a ja zachowuję się jak na wybiegu i chłonę wyrazy uznania dla mojej prezencji.
Pierwsze pokazy nie były fotografowane, więc odtworzyłam je w identycznych warunkach, w jakich miały miejsce.
Ale mam nadzieję, że będą też tutaj zdjęcia na z
żywo podczas prezentacji.
Te prezentacje są też doskonałym sposobem, by jeszcze przed wyjściem z domu pokazać się w takiej stylizacji, w jakiej chce jechać do miasta.
I najwięcej mam radości, gdy moje obiekcje co do stroju, który wydaje mi się zbyt kontrowersyjny, zostają przez domowników rozwiane.
Wtedy tym bardziej bez skrępowania, z podniesiona głowa i uśmiechem na twarzy idę między ludźmi i robię sobie zdjęcia, które z początkowo typowych zdjęć turystycznych, na tle..., staja się coraz bardziej sesyjne, pozowane. W końcu dusza fotomodelki nie śpi...



Wiosna i lato w Szwabii
Wnikliwe audytorium
[2014]
Jest jeden niespodziewany skutek ostatnich wydarzeń.
Nie muszę już nosić długich tunik ani koszul, by maskować.
A co będzie w przyszłości okaże się w przyszłości.
Koszule to jednak nie jest moja miłość. Ta, której poświęciłam jedną z poprzednich lekcji, zostawię, bo w określonych warunkach spełni swoją rolę. I zapewne będę ją zakładała dla kontrastu do spódniczek, albo klasycznych dzinsów, ale damskich, zapewne z czasem kupię coś w stylu, jak miałam na sobie podczas sceny ze stylistką w serialu. Bo do moich pozostałych spodni, w większości męskich, ale bardzo przeze mnie lubianych, bo świetnie w nich wyglądam, kupię a może dostanę, klasyczną damska koszulę. I zapewne będzie ona i w stylu i w kolorze bardzo podobna do tej z serialu. Kto wie, czy jak będę kupowała, to nie tą konkretną.
Obecnie tutaj jest tylko zdjęcie z sesji z Karoliną.
Kto wie, kiedy pojawią się tutaj konkretne przykłady tej cały czas jednak obcej mi stylizacji.
Chociaż moje słowa do Karoliny w scenie serialu były szczere. Na prawdę podobam się sobie w tym zestawie. Ale zapewne, jak kupię także spodnie, będą bardziej kolorowe. Bardziej kwieciste. Ja już marzę o legginsach w kwiaty...
A że legginsów mam sporo...
Za to nadal mam tylko jedne jegginsy...
Jegginsy czy dzinsy ?
Zobaczymy.
A tunika ?
Zaczęłam ją nosić w domu.
O wiele bardziej atrakcyjnie czuję się w krótkim topiku. A skoro wreszcie mogę tak się ubierać, to tunika jest mi niepotrzebna. Zresztą ta oliwkowa, którą kupiłam podczas pierwszej prezentacji wzorzystych legginsów w Gmünd, wcale nie jest klasyczną tuniką, bo sięga do połowy bioder...I dobrze, przynajmniej nie będzie wisiała w szafie.



Wiosna i lato w Szwabii
Koszula zostaje w szafie...tunika też
[06.2014]
Od momentu, gdy kupiłam w Stuttgarcie moje pierwsze szpilki Cat walk, szukałam okazji, by się w nich sfotografować w plenerowej sesji.
Gdy już wiedziałam, że mogę, od razy przyszło mi do głowy miejsce. Muzeum Kiemele.
Ta sesja posłużyła mi do sprawdzenia w praktyce jednej stylizacji, dlatego jej opis jest tutaj.
Kocie legginsy w cętki. Dwa prezenty, topik i kurtka i moje sznurowane a la balerinki.
I obowiązkowo szpilki Cat Walk.
Kolejny zestaw, w którym się super czuję i kolejny raz się przekonałam, że legginsy i krótki topik nie są już dla mnie niedostępne.

Wiosna i lato w Szwabii
Sesyjny test
czyli legginsy, kurtka, topik i Cat Walk w akcji
[16.06.2014]
Od momentu, gdy kupiłam w Stuttgarcie moje pierwsze szpilki Cat walk, szukałam okazji, by się w nich sfotografować w plenerowej sesji.
Gdy już wiedziałam, że mogę, od razy przyszło mi do głowy miejsce. Muzeum Kiemele.
Ta sesja posłużyła mi do sprawdzenia w praktyce jednej stylizacji, dlatego jej opis jest tutaj.
Kocie legginsy w cętki. Dwa prezenty, topik i kurtka i moje sznurowane a la balerinki.
I obowiązkowo szpilki Cat Walk.
Kolejny zestaw, w którym się super czuję i kolejny raz się przekonałam, że legginsy i krótki topik nie są już dla mnie niedostępne.





Wiosna i lato w Szwabii
Stuttgarckie święto kobiecości
[18.06.2014]
Gdy zobaczyłam w H&M staniki super push-up, bardzo się ucieszyłam. Przede wszystkim dlatego, że są śliczne i mają trzy rodzaje miseczek, A, B i C. Moje trzy takie staniki mają miseczki A i przy mojej budowie są za małe. Nie dają tego efektu, którego pragnęłam. Teraz byłam przekonana, że tak będzie. Zdecydowałam się kupić jeden, by sprawdzić. Byłam wręcz pewna, że będę zadowolona i nie będę kupowała w przyszłości nowych protez piersi tylko kupię parę par tych staników. Tym bardziej, że są też koszulki. I wtedy postanowiłam dodać do kolekcji, która opuszcza moją garderobę także przynajmniej jedną koszulkę. Już nawet jej zdjęcia były w galerii kolejne pożegnania.
Kilka dni później ponowie byłam w tym sklepie i oglądałam bardzo uważnie staniki. Miseczka C ma za duży otwór u góry i zaczęłam się obawiać, że bez dodatkowego wypełnienia nie spełni swojej roli. Nie kupiłam. Wróciłam do decyzji zakupu protez. Koszulka wróciła wirtualnie do mojej szafy. Zdjęcia poszły z powrotem do galerii bielizna ślubna.
Tydzień później wiele się wydarzyło.
Lukrecja w pełnym kobiecym wydaniu będzie się pojawiała publicznie w Stuttgarcie, więc musi mieć biust. Kupię taki stanik. I zapewne kupię koszulkę. I sprawdzę w praktyce, czy da taki efekt w praktyce, jakiego oczekuję. Zapewne protezy i tak kupię, ale nie będę się spieszyła. I kto wie, czy nie kupię ich w Niemczech.
A teraz prezentuję mój pierwszy stanik Super Push-up z miseczką B albo C.
A figa !
Nie pokażę, ale postanowiłam mimo wszystko ten zapis zostawić. Bo to tez forma nauki.
Moje pierwsze święto kobiecości w Stuttgarcie ostatecznie utwierdziło mnie w decyzji, żeby nie kupować tego biustonosza.
Okazało się, że mogę moją kobiecość celebrować w zupełnie inny sposób. I tak będę robiła.
Hmmm...Mam.
Postanowiłam zilustrować jednak tą kolekcję i jednocześnie zrobić sobie przyjemność. Dlatego, będąc ponownie w mieście, poszłam do H&M by sobie przymierzyć ten biustonosz i zrobić w kabinie film.
Chciałam sprawdzić obie miseczki, B i C, dlatego przeglądałam ofertę i już prawie kończyłam, gdy nagle w moje ręce wpadła metka ze zredukowaną o 50 % ceną. Okazało się,że to stanik z miseczka B. Nie mogłam takiej okazji przepuścić, tym bardziej, że z całej oferty staników super push-up tylko ten jeden był przeceniony.
Teraz zaczęłam szukać majteczek, bo standardowo w komplecie są stringi.
Znalazłam, i w dodatku także przecenione. A do tego trafiłam na fajne dzinsy, bardzo obcisłe i bardzo tanie (stark reduziert). Gdyby nie guzik i zamek, to byłyby to klasyczne jegginsy.
Poszłam do kabiny, przymierzyłam oba staniki i przekonałam się, że nie ma między nimi widocznej różnicy w rozmiarze, więc spokojnie kupiłam ten przeceniony.
Tak więc będąc kolejny raz w Stuttgarcie Lukrecja będzie miała biust...
A w domu oczywiście założyłam go ponownie.
Potem obejrzałam nagranie z kabiny.
Nie będę kupowała protez. Zostawię tylko parę staników najlepiej pasujących do mojego sztucznego biustu.
Koszulka. Biały komplet i ten, który przymierzałam w kabinie.
Czarny klasyczny gładki...
Kilka dni później robiłam sobie sesję i gdy spojrzałam z bliska w lustro, zobaczyłam dokładnie to, co wydawało mi się, że widziałam w przymierzalni. Co potem widziałam tez na nagraniu. Teraz przekonałam się ostatecznie i uwieczniłam to na zdjęciach.
Miseczka idealnie przylega do ciała, nie ma szpary, tak jak w moich dotychczasowych. Teraz wiem, że są warte swojej ceny. Bez dodatkowych wkładek spełniają dokładnie taka rolę, jakiej oczekiwałam. Przesuwałam palcem wzdłuż górnej krawędzi miseczki i nie mogłam uwierzyć, że to co widzę w lustrze i to co czuje pod palcem to prawda.
I przekonałam się, jak ważne jest mierzenie. Każdy, który będę chciała kupić, najpierw przymierzę, bo teraz już wiem, na co zwracać uwagę.
Moja kolekcja staników zostanie praktycznie prawie w całości wymieniona.
I teraz będę zawsze kupowała komplet, bo chcę i tam czuć się elegancko i powabnie.
Tak, urok bielizny powrócił...



Wiosna i lato w Szwabii
Urok bielizny - super push-up
[05-06.2014]
W lipcu będę potrzebowała specjalnej kreacji, więc pojawił się doskonały powód, by wielokrotnie testować wiele konfiguracji. Zarówno w domu, jak i w plenerze.
Moje Cat Walki sprawdzają się rewelacyjnie, ale kupiłam nowe sandałki, specjalnie na tą okazję, i jestem prawie przekonana, że większość tej galerii to po prostu zabawa w ukochanych przeze mnie klimatach fetyszu, które dodatkowo podkreślają kobiecość. Uwypuklają moje atuty...
Bo wystarczyła jedna sesja w jednym miejscu, bym praktycznie podjęła decyzję. A gdy zobaczyłam te sandałki, które były dostępne w dwóch wersjach kolorystycznych, wybrałam od razu te, które bardziej pasowały do tej kreacji.
Ale...
Kupiłam już biustonosz super push-up, więc moje marzenia o sukience wróciły w pełnej mocy.
Gdy znalazłam w second handzie bardzo seksowną sukienkę, jeszcze bardziej zapragnęłam pojawić się jednak w sukience. Nie w tej, bo nie chcę pokazać się w za małej i za ciasnej.
Ale coraz bardziej pragnę pokazać się w jak najbardziej kobiecym wydaniu, a sukienka na pewno to podkreśli.
Tym bardziej, jak usłyszałam od sióstr, że moje włosy już obecnie nadają mi bardzo kobiecy wygląd.
Chyba jednak nie sukienka.
Kupiłam wzorzyste legginsy.
Wiem, co ewentualnie bym do nich potrzebowała.
Więc odwiedzę w najbliższym czasie sklepy z odzieżą.
I odwiedziłam. Kupiłam kurtkę, którą już kilkakrotnie oglądałam, a teraz była o 50 % przeceniona. Takie małe szczęście. I stwierdziłam, że nic więcej kupować nie będę. I następnego dnia, zamiast jechać do miasta, pojechałam do lasu. Trochę popadywał deszcz, więc uzupełniłam swoją kolekcję „czasem słońce, czasem deszcz”.
A po południu pokazałam moją ostatnią decyzję co do stroju na paradę, i przeżyłam lekki szok, gdy usłyszałam, jaka wersja jest najlepsza.
I tak się ubiorę.



Wiosna i lato w Szwabii
Specjalna okazja, specjalny strój...czyli w czym na paradę ?!
[12.06-26.07.2014]
Odpruję guziki.
Przed kolejnym wyjazdem do Gmünd długo nie mogłam się zdecydować, co ubrać. Koniecznie chciałam założyć moje jasne dzinsy, ale ciągle mi nie pasowała góra, bo zapowiadał się nieciekawy dzień pogodowo.
Gdy dostałam dużą torbę i wyjęłam pierwszą rzecz, okazało się, że to bluzka z długim rękawem, bardzo kobieca, idealnie pasująca do spodni i brązowej kurtki, którą dostałam wcześniej.
I tak rozwiązał się problem, w czym jechać.
A moje szanowne audytorium, tym razem zwiększone o dodatkową osobę, było zachwycone moim wyglądem.
A w mieście wspaniale się bawiłam robiąc zdjęcia, spacerując i widząc jakie budzę zainteresowanie.
A gdy weszłam do H&M, po pewnym czasie wyszłam z kompletem bielizny i kolejnymi spodniami.
Miałam też na sobie wzorzyste jegginsy, ale jednak moje pragnienie bardziej kieruje się ku kwiatom, tym bardziej, że kocie cętki już mam...
A po powrocie przejrzałam resztę zawartości torby. Jedna klasyczna koszula i klika bluzek. I kolejna koszula nocna.
Moja męska koszula poszła w odstawkę. Jest fajna, dlatego ja zostawię, bo być może będę musiała wystąpić bardziej oficjalnie po męsku, to będzie jak znalazł, tym bardziej, że może bez problemu być także koszulą założoną przez kobietę.
A wracając do spaceru. Jednak najlepiej czuję się w legginsach. Ale i spodnie będę nosiła, tym bardziej, że legginsy już są moim codziennym strojem w pracy, więc będę sobie mogła pozwolić od czasu do czasu na spodnie, gdy będę sobie jechała do miasta na dłuższy spacer.
Wiosna i lato w Szwabii
Torba pełna niespodzianek



Moje leśne wizyty to głównie klimaty fetyszu, ale przy okazji od czasu do czasu uwieczniam wizerunki zwykłej dziewczyny, ale w chwili obecnej jeszcze dla mnie niedostępnej.
Albo korzystam z okazji, by ubrać na siebie zestaw, którego jeszcze nie miałam okazji mieć na sobie w mieście. Z różnych powodów. A w takich przypadkach to zapewne tylko zapowiedź tego, co w przyszłości pojawi się w galeriach miejskich.
Lub sprawdzam, jak się czuję w danym stroju pod względem wygody.
Dla przykładu. Niebieska tunika z golfem. Zawsze, gdy chcę ją założyć, coś mi krzyżuje plany, więc jadąc na kolejną sesję do lasu i wiedząc, że po drodze wstąpię do Kiemele, założyłam ją specjalnie. Bo podoba mi się jako strój do zdjęć, ale jest niepraktyczna do noszenia podczas dłuższego pobytu w mieście. Być może stanie się kolejnym strojem domowym, jak obecnie już obie liliowe tuniki i oliwkowa bluzka.
Wiosna i lato w Szwabii
Dziewczyna z sąsiedztwa



A po południu pokazałam moją ostatnią decyzję co do stroju na paradę, i przeżyłam lekki szok, gdy usłyszałam, jaka wersja jest najlepsza.
I tak się ubiorę.
Nadal nie jestem pewna.
Cały czas myślałam o komplecie biżuterii. Tym bardziej, że nawet w domu nie mam kompletu, czyli naszyjnika, kolczyków i bransoletki.
Jadąc do Gmund ubrałam legginsy, które zamierzam założyć jadąc do Stuttgartu, a do tego długą zieloną tunikę. Praktycznie mini sukienkę.
I wpadłam w pułapkę, bo udało mi się skompletować w C & A zestaw pasujący do tuniki, turkusowy. Oczywiście musiałam go uwiecznić na zdjęciach. Nakręciłam filmik, jak zakładam ten komplet. Siedząc w restauracji zrobiłam zdjęcie, które tak mi się spodobało, że zamieściłam je na facebooku i zrobiłam swoim profilowym.
Zrobiłam oczywiście parę zdjęć, bo jak mogłoby być inaczej.
I mimo,że byłam w kilku sklepach z odzieżą, nie kupiłam już nic, co mogłoby mi bardziej namieszać w sprawie stroju. Bardzo fajnie się czułam i podobam się sobie w tym zestawie. Przypuszczam też, że będzie gorąco, więc i tak nie będę brała kurtki.
A bez kurtki ta wersja stroju, która spodobała się najbardziej audytorium, nie da tego efektu.
Zresztą bez kurtki też bym mogła.
A kto wie, czy mimo wszystko nie pojawię się w zupełnie czymś innym.
Okaże się już za kilka dni...
Wiosna i lato w Szwabii
Specjalna okazja, specjalny strój...czyli w czym na paradę ?!
Zielono mi
[15.07.2014]



Bardzo mi się podoba zestaw krótkiej skórzanej kurtki, krótkiego topiku i legginsów, ewentualnie bardzo obcisłych spodni. Legginsy z lycry zawsze w takim zestawie będą tylko na sesje i ewentualne wizyty w klubach. Ale, kto wie, czy i to się nie zmieni, bo coraz więcej w mojej garderobie długich tunik, które pozwalają nawet legginssy z lycry w takim zestawie założyć publicznie. Jak tak się stanie, to na pewno się tym pochwalę.
Tym czasem szukam sposobu, jak częściej wykorzystać moją kurtkę, a że kocham legginsy, naturalnym stały się przymiarki z takim zestawem. I zapewne od czasu do czasu tak się będę ubierała, jak widać w prezentowanych tutaj przymiarkach. A poza tym, to kolejny fajny powód, by poczuć się bardziej ponętną i ekstrawagancką, w czym mój koci push-up doskonale mi pomaga...



Wiosna i lato w Szwabii
Skórzana kurtka i legginsy
W sumie nie miałam wiele okazji sprawdzić tej stylizacji w praktyce, ale nie byłabym sobą, gdybym tego nie zrobiła. Ale na pewno to nadrobię w przyszłości.

Wiosna i lato w Szwabii
Skórzana kurtka i legginsy w praktyce
Najpierw haleczki z lumpexu. Zresztą pierwsza, jaką miałam na sobie, błękitna, była mojej żony.
Potem, gdy już moja kobiecość się przebudziła, także tutaj chciałam się czuć fajnie. I szukałam różnych sposobów by było wygodnie, praktycznie i przyjemnie.
A to nie łatwe.
Latem 2013 roku kupiłam zieloną, zdecydowanie za dużą.
Ale miałam.
Potem od Lizki dostałam czarną haleczkę W niej spałam całą wiosnę, ale nie zabrałam jej, jak i wielu innych rzeczy, ze sobą tutaj
I problem powrócił.
Kupiłam więc koszulkę z krótkim rękawem, i dłuższą koszulkę na ramiączkach z ozdobną koronką. Więc już coś miałam.
A potem stałam się posiadaczką dwóch klasycznych damskich nocnych koszul. I bardzo je polubiłam. Dokładnie o takie coś mi chodziło. Tylko,gdy jest chłodno, nagie ramiona domagają się bolerka, więc w końcu zapewne i w nie się zaopatrzę.



Wiosna i lato w Szwabii
Nocne koszule
Zdecydowanie wolę pozować na dworze. Zamiast robić zdjęcia w swoich codziennych strojach w domu, zaczęłam je robić w cieniu Voliery. Z jak zaczęłam robić zdjęcia, to oczywiście zaczęłam pozować, bo ja nie potrafię po prostu stanąć przed aparatem i pstryk. Już nie.
„Udaje” mi się to tylko, gdy jestem ubrana całkowicie po męsku, bo wtedy nie czuję się swobodnie, nie czuję się sobą...
Nawet pokazując domownikom, jak nowe ciuszki prezentują się na mnie, pozuję i Oni to sami zauważyli i nie raz słyszę, że robię pozy jak modelka. Bo to prawda. Ja w obecności aparatu od razu przeistaczam się w modelkę.
A sesje w cieniu Voliery mają jeszcze jeden cel. Pokazuję sąsiadom siebie w różnych odsłonach. Oswajam ze swoją pasją.
Oswajam ze sobą...



Wiosna i lato w Szwabii
W cieniu voliery
Tak, jak w cieniu Voliery pokazuję głównie swoje codzienne stroje, bo to nawet nie są stylizacje, na podobny pomysł, oczywiście przypadkowo, wpadłam w przypadku moich strojów wyjściowych, czyli na zakupy, do miasta, do lekarza, na festyn itp.
Praktycznie tylko gdy jadę do miasta w swoim wolnym czasie, robię zdjęcia, a chcę też pokazać, jak ubieram się na co dzień. A dusza modelki nie potrafi po prostu stanąć przed domem i zrobić sobie zdjęcie. Przecież kompozycja musi być.
Pewnego dnia, jadąc na zakupy, zabrałam aparat, pojechałam najpierw do Kiemele i zrobiłam parę zdjęć w tle z różnymi zabytkami techniki. Testowałam wtedy swoje jasno brązowe balerinki, które oczywiście przy okazji sobie uszkodziłam. A miałam je pierwszy raz na sobie w miejscu publicznym. Kilka dni później miałam je już kilka godzin na sobie w Gmund.
Potem zastanawiałam się, gdzie umieścić te zdjęcia, bo do kolekcji tematycznych związanych z moimi wizytami w muzeum mi nie pasowały i tak wpadłam na pomysł, by wykorzystać ten sposób na pokazanie swoich różnych kompozycji strojów codziennych, ale nie domowych.
I w dniu, w którym mi ten pomysł przyszedł do głowy, byłam tam ponownie w innym stroju...



Wiosna i lato w Szwabii
Kiemelskie prezentacje
Pojechałam na paradę w ostatniej wersji stroju uzupełnionym tylko przez mój ostatni prezent, jasne bolero.
Moje nowe sandałki miałam oczywiście ze sobą. I dobrze je przetestowałam, ale nie w trakcie parady tylko przed, robiąc kolejną sesję w kolejnym parku w centrum Stuttgartu. Tam zresztą robiłam pierwsze zdjęcia, gdy byłam tutaj pierwszy raz.
Przekonałam się, że wcale już obecnie nie potrzebuję pełnego makijażu, peruki i spódniczki, by czuć się w pełni także wizualnie kobietą. Wystarczył mój nowy zestaw biżuterii, biustonosz i bardzo kobiece legginsy, które w zestawie z długą obcisłą tuniką, będącą praktycznie mini sukienką, dały mi wszystko, czego potrzebowałam.
Dzięki temu utwierdziłam się ostatecznie, że nie ma we mnie już nic z tego, co jeszcze niedawno powodowało, że czuję się sobą w pełni. Nie potrzebuję sukienki, spódniczki, peruki, pełnego makijażu...
Ale oczywiście nie zrezygnuję z tego, zwłaszcza, jak już przywiozę swoje rzeczy jesienią z Polski. Wtedy na pewno moje wyjazdy do Stuttgartu nabiorą innego wyrazu.



Wiosna i lato w Szwabii
Specjalna okazja, specjalny strój...czyli w czym na paradę ?!
Wszystko jasne !
[26.07.2014]
Dostałam kolejną bluzkę. Mam teraz jedną koszulę i dwie koszulowe bluzki.
I jakoś nie mogę się do nich przekonać, tym bardziej, że mogąc nosić legginsy, tuniki a nawet krótkie topiki, wolę zdecydowanie te stroje. Po prostu czuję się w nich super.
Ale oczywiście zamierzam i te dary wykorzystać. Na pewno, gdy będzie chłodniej, będę je zakładała. I zapewne w takim wypadku będę zakładała spodnie i jegginsy.
Oczywiście, muszę sprawdzić, jak to wszystko do siebie pasuje, więc zrobię sobie sesję z tymi dwiema bluzkami i jedną koszulą w roli głównej.
Jedna z nich już była w akcji, więc na początku tej galerii prezentuję właśnie ją.
Gdy kolejne, tutaj testowane, wykorzystam w praktyce, pokażę to także tutaj.
Gdy zrobiłam sobie sesję, założyłam także legginsy, gładkie i wzorzyste. Jeszcze przed obejrzeniem zdjęć wiedziałam, że tak będę częściej się ubierała, bo w spodniach nie czułam się tak swobodnie. Obie bluzki maja ta zaletę, że są doskonałe na chłodniejsze dni. I maskują mój brzuszek.
Aparat sprawił mi psikusa i prawie wszystkie zdjęcia wyszły nieostre, ale to nic. To, co chciałam zobaczyć i poczuć, zobaczyłam i poczułam. Całe życie chodziłam w spodniach. Zapewne w pewnych sytuacjach nadal będę je zakładała. Zwłaszcza, gdy będę mogła założyć do nisz szpilki, bo wtedy zupełnie inaczej się w nich czuję. Ale zdecydowanie będą królowały legginsy i jegginsy.



Wiosna i lato w Szwabii
Koszule, bluzki, dzinsy, legginsy, jegginsy...
Kolejny dzień. Ponownie siedzę w cieniu Voliery, piszę te słowa i mam balerinki na stopach.
A kilkanaście minut temu była tu Heidi i powiedziała, jak fajnie i szykownie w nich wyglądam. A ja Jej powiedziałam, o jakich jeszcze marzę. O czarnych, całkiem klasycznych, gładkich z małą kokardką na palcach. Klasyka balerinek. I wiem, że takie są w ofercie Deichmanna, tylko nie chcą ich przecenić ...(byłam kilka dni później w Deichannie, ale już ich nie było, ale to nic, te co mam, wystarczy mi zupełnie).
Co prawda mam już też bardzo klasyczne jasno brązowe, ale one do wszystkiego tak nie pasują jak czarne. Zresztą, te brązowe są na specjalne okazje.
I wreszcie teraz, gdy je zakładam, a noszę je już praktycznie codziennie, czuję się swobodnie. Tym bardziej, że przecież noszę praktycznie bardzo feministyczne stroje.
Pamiętam, gdy dwa lata temu kupiłam pierwsze balerinki, to nawet nie przypuszczałam, że doczekam czasu, gdy nie będąc w pełnej kobiecej stylizacji, będę je nosiła i będę się czuła swobodnie i nie będę odczuwała żadnego dyskomfortu.
Mimo wszystko, buty bardziej pokazują to, co chcę pokazać, niż ubrania. A balerinki, obok butów na obcasie, są w moim odczuciu najbardziej charakterystycznym elementem damskiego wierzchniego stroju.
Małe a cieszy.
Mam przecież te sznurowane a la balerinki. Mam moje jedyne męskie buty, które też wcale nie wyglądają na klasycznie męskie, a jednak, jak tylko mogę, zakładam balerinki. I nie mogę się napatrzeć na widok moich stóp w nich.
Nawet ucisk palców nie potrafi mnie odwieść od noszenia ich.
A w jakiś czas potem zrobiłam zdjęcie...pięciu par balerinek stojących obok siebie. Wszystkie należą do mnie, a z tymi, co mam w domu, jest siedem par, a jak doliczę te błękitne na klinie, to jest ich osiem.
Mogę teraz dobierać balerinki, które najlepiej pasują do danej stylizacji...
W prezentacji zrobiłam montaż fragmentów filmów, gdzie balerinki, czy to przypadkowo, czy specjalnie, zagrały role pierwszoplanową. A w galerii zdjęć pokazuje moja kolekcję.
Nie będę dublowała zdjęć, praktycznie w każdej z galerii pojawiają się balerinki na moich stopach.
Nie może być inaczej, gdy praktycznie tylko je noszę...

Wiosna i lato w Szwabii
Balerinki
Wzorzyste legginsy, od czasu, gdy kupiłam moje pierwsze dwie pary w ALDI, cały czas chodziły mi po głowie. I pewnego dnia w C i A trafiłam na przecenione całkiem fajne, niezbyt ekstrawaganckie, wzorzyste legginsy. Kupiłam dwie pary, a przymiarkę uwieczniłam na zdjęciach. Teraz żałuję, że nie kupiłam jeszcze trzeciej pary, która była w tej kolekcji, ale i tak zapewne przybędą nowe, bo w sklepie niedaleko odkryłam śliczne kwieciste legginsy.
Praktycznie te legginsy wyparły w całości gładkie. Te ostatnie nosze tylko w domu i do gołębi, chociaż i w tych przypadkach niekiedy mam wzorzyste na sobie. Cieszę się, bo wreszcie kupuje to, co lubię i co mogę nosić.
Tutaj na przykładowych zdjęciach pokazuję, jak te legginsy zdominowały mój sposób ubierania.




Wiosna i lato w Szwabii
Wzorzyste legginsy
Spodnie są dla mnie synonimem męskości, dlatego unikam ich noszenia wtedy, gdy mogę nosić to co lubię. Ale jednak i one maja swój urok, o czym przekonuje się od czasu do czasu. Sprawdzam to także od czasu do czasu przed obiektywem.
Moja jasna kurtka spowodowała powrót spodni na plan pierwszy. Przekonałam się, ze o wiele lepiej prezentuje się z jeansami niż z legginsami. Na pewno doskonale sprawdzi się także z sukienkami i skórzanymi spódniczkami, o czym przekonam się w swoim czasie. A tymczasem sprawdziłam sobie, jak się prezentuje w zestawie ze spodniami...
I bardzo szybko okazało się, że to było prorocze...


Wiosna i lato w Szwabii
Dzinsy
Kreacja pierwsza
Mimo, że miałam coraz więcej ciuszków, cały czas szukałam czegoś innego, czegoś, czego jeszcze nie miałam i co zmieniło by mój styl. Chciałam być atrakcyjna w takim wydaniu, w jakim mogę obecnie się pokazywać. Moja nowa kurtka nie dawała mi spokoju. Nie bardzo mi pasowała do legginsów, do których w takiej sytuacji zdecydowanie preferuję jednak długie tuniki. Najpierw zobaczyłam pewien teledysk, gdzie dziewczyna była bardzo fajnie ubrana. I dwa dni temu, w sobotę, zauważyłam tą tunikę. Nie kupiłam jej, ale całą niedzielę o niej myślałam i o legginsach, które też widziałam. Dzisiaj zabrałam swoją kurtkę, pojechałam do KiKa, wzięłam rzeczy, kurtkę i poszłam do przymierzalni. I kupiłam.
Podczas jednej z sesji sprawdziłam w praktyce, jak ta tunika prezentuje się z wzorzystymi legginsami. Stało się tak, jak myślałam, kupując tą tunikę, że będzie ona bardzo praktyczna. I ma jeszcze jedną zaletę. Nie jest za długa, czyli nie robi wrażenia mini sukienki, i jest luźna, ale jednocześnie fajnie się prezentuje, co ma tez swoje zalety.
Kreacja druga
Od paru dni cały czas chodził mi po głowie pomysł, by poszukać jakieś fajne spodnie, by pasowały do kurtki, były sexi i trochę zwariowane.
I wtedy zobaczyłam te czarne. Gdyby nie to, że kupiłam już legginssy i tunikę, od razu bym je kupiła. Wróciłam do domu, powiedziałam, że widziałam fajne spodnie i może kupię je za kilka dni. Usłyszałam, że za kilka dni może ich już nie być...
I wtedy jak błyskawica pojawiła się myśl, że ja przecież planowałam kupić coś fajnego i oryginalnego, gdy odkryłam sklep Gary Webera. Co prawda już nie zależy mi na pokazaniu tego w Polsce, chociaż i to oczywiście zrobię, ale sama idea, by sprezentować sobie coś fajnego, wróciła. Więc pojechałam na zakupy, ale w inne miejsce. I tam się okazało, że tych spodni wcale nie ma. Na otarcie łez poszłam do Deichmana i znalazłam botki, jasno brązowe, na wygodnym korku i większe, bo nie cisną mnie tak, jak moje czarne, a korek powoduje, że chodzi się w nich wygodnie. Botki i nowe czarne balerinki. A przecena trwa do końca tygodnia, więc być może jeszcze tam wrócę, bo mają duży wybór w rozmiarze 44, między innymi śliczne czarno białe balerinki...
Przymierzając te bootki, uzmysłowiłam sobie, że mam teraz zestaw kurtka buty, który mogę uzupełniać w dowolny sposób. Teraz już wiedziałam, że te spodnie muszę mieć. Pojechałam po nie, nastawiając się od razu na myśl, że poszukam jakąś fajną bluzeczkę. I znalazłam bardzo szybko dwie. Tą drugą wzięłam tylko dlatego do kabiny, że faworytka była o jeden rozmiar za mała. Ale to była tylko formalność. Rezerwa nie miała szans z faworytką, więc poszłam do kasy z dwoma ciuszkami.
Kreacja trzecia
Miałam bardzo ciężką noc. Musiałam jakoś odreagować, a przekonałam się, że są dwa sposoby, które najlepiej mi pomagają, szukanie konkretnych ciuszków, jak wiem, czego szukam i sesja zdjęciowa w terenie. I obie te rzeczy zrobiłam tego dnia.
Pojechałam do Taako i znalazłam spodnie i bluzkę, które pasują do kurtki i balerinek. Przymierzyłam. Miałam problem z bluzką, bo była w rozmiarze l, XL i XXL. Po kilku przymiarkach zdecydowałam się wreszcie na XL. A przymierzając odkryłam jeszcze jeden fajny sposób, miałam na sobie moją długą obcisłą liliowa tunikę z krótkim rękawem i doskonale się spasowała z moim nowym zestawem dając mocne kontrastowe akcenty.
A po południu założyłam pierwszy zestaw kupiony w KiKu i pojechałam na sesję w teren.
Mam teraz trzy fajne zestawy. Nie będę już kupowała kolejnych tylko ewentualnie dokupowała coś, co będzie urozmaicało dany zestaw. Już mi chodzą po głowie torebki, bo moja fioletowa z Cat Walka nie pasuje do żadnej stylizacji. Ale mam w domu na szczęście czarną, dużą i małą. Przywiozę je i wtedy zobaczę.
Trzy stylizacje i...to nie koniec
Potrzebowałam jeszcze jakiegoś sweterka, ale nie chciałam czegoś zwykłego. Kurtka jest fajna, ale nie zawsze jest praktyczna. Poza tym w pewnych sytuacjach sama kurtka to po prostu za mało. Dobrze, jak po spodem jest jeszcze sweterek, który można zostawić na sobie po zdjęciu kurtki. Więc z takim nastawieniem pojechałam ponownie do Taako. I znalazłam sweterek, który doskonale uzupełnił mój drugi zestaw, co oczywiście sprawdziłam wieczorem. Tego samego dnia kupiłam stojak na buty. Teraz dopiero cieszą moje oczy moje kochane buciki...
Zrobiłam sobie także kolejną sesję w Abstgmünd sprawdzając tym razem, jak moja tunika z pierwszego zestawu prezentuje się z wzorzystymi legginsami. Moja nowa tunika okazała się bardzo praktyczna, z czego tym bardziej się cieszę...



Wiosna i lato w Szwabii
Nowe kreacje, nowe stylizacje, nowy sposób zakupów
[08-09.2014]
Zakończenie
Te trzy stylizacje to jest baza. Na pewno uzupełnię je o elementy ubiorów, które już posiadam. Jako rezerwa albo alternatywa. Ale będę się starała zachować ogólny styl. Tak na przykład moje pierwsze jasne spodnie Denima będą uzupełnieniem trzeciego zestawu. Czarne spodnie z imitacji skóry na pewno będą elementem stylizacji drugiej. Moje legginsy a la latex, które kiedyś kupiłam w C i A uzupełnia pierwszą stylizację. I także tutaj będę mogła wykorzystać moje czarne legginsy z lycry. Juz nie muszę szukać sposobu, jak je nosić, sam się pojawił. Moja czarna ramoneska uzupełni zestaw drugi.
Na co dzień, w pracy, na zakupy itp. legginsy, jegginsy, tuniki, bluzeczki...
Natomiast na każde moje prywatne wyjście założę któryś z zestawów.
Pod takim kątem zrobię w domu przegląd szafy. Wszystko, co będzie mi nie pasowało do moich zestawów, pójdzie w odstawkę. Przynajmniej teraz wiem, jak zrobić sesję czystka w szafie będzie konieczna...
Post scriptum
Susan Ebrahimi - Ich hab nur auf mein Herz gehört


Liliowa kontynuacja, czyli nieplanowany powrót tematu
[20.09.2014]
Pisałam, że już nie będę tworzyła nowych bazowych stylizacji, ale skoro trafiła się taka okazja.
Następnego dnia pojechałam zrealizować kupon i prezent od Bruni.
Miałam upatrzone dwie propozycje, ale nie kupiłam żadnej z nich, bo znalazłam na regale z przecenionymi rzeczami fajne ciemno liliowe legginsy, łączące gładki materiał z imitacją skóry. Mimo, że były małego rozmiaru, postanowiłam je przymierzyć, bo już niejednokrotnie przekonałam się, że mogę mieć legginsy za małe. I tak było w tym przypadku. Ale sposób, w jaki je mogę założyć, by były wygodne w noszeniu spowodował, że postanowiłam sprawdzić, czy nie ma czegoś na zbliżający się jesienno-zimowy okres, co by pasowało kolorystycznie do nich. I znalazłam śliczny długi sweter, także liliowy, tylko jaśniejszy. A w domu uzmysłowiłam sobie, że dwie pary wzorzystych legginsów idealnie pasują do tej stylizacji kolorystycznej.
Praktycznie zaraz po powrocie do Niemiec zaczęłam sprawdzać w praktyce moją nową liliową kreację. Wybiegając w przyszłość okazuję tutaj na paru przykładowych zdjęciach tą stylizację.
Galerie
Początkowo chciałam sesje w plenerze podzielić według stylizacji, ale już praktycznie podczas domowych przymiarek mieszałam i sprawdzałam. Modyfikowałam i szukałam.
I tak będzie stale, dlatego obok testów konkretnych stylizacji są też modyfikacje, testy, poszukiwania, albo po prostu chęć wykorzystania czegoś, co już na sobie miałam wcześniej z czymś nowym. Wszystkie te sesje łączy wspólny mianownik. We wszystkich mam na sobie coś, co kupiłam podczas mego zakupowego święta kobiecości Lukrecji.
A cykl galerii otwiera domowa przymierzalnia, gdzie najlepiej widać to, o czym piszę wyżej...
Wieczorne domowe przymiarki

Oczywiście bardzo szybko zrobiłam sobie sesję przymiarkową. I tutaj okazało się, że dzięki kupionym balerinkom mam dwa kompletne zestawy, które jeszcze dodatkowo mogę modyfikować, ale baza pozostanie jednorodna. I wiem już, jakie spodnie kupię. Bo wiem już dokładnie, jaki zestaw chcę stworzyć z wykorzystaniem mojej kurtki i kolejnych balerinek. Praktycznie mam już spodnie, ale chciałabym inne i nie będę się spieszyła. Kupię dopiero, jak znajdę idealnie takie, jakie sobie wymyśliłam i zapewne wtedy od razu dokupię też kolejną bluzkę specjalnie do tego zestawu.
I teraz będę się starała tak robić. Kocham ciuszki, moja kobieca dusza chce ciągle zakładać coś innego, nie cierpi monotonni, więc będą przybywały nowe zestawy. I tutaj taka idea, by kupować zestaw wydaje mi się najlepszym wyjściem. A to, co już mam, będzie tylko zwiększało możliwość modyfikacji. Tym bardziej, że teraz mogę w pracy na co dzień nosić moje damskie rzeczy, więc wszystko to, co mam gorszej jakości, tanie, będę zużywała w pracy. A wszystkie męskie rzeczy, które jeszcze mam, zawiozę teraz do Polski i zostawię jeszcze parę miesięcy...
Praktycznie od razu zaczęłam także sprawdzać różne modyfikacje moich bazowych stylizacji. Spodnie z drugiej z tuniką z pierwszej, gładkie legginsy w zestawie trzecim...
Testy praktyczne


Gdy pierwszy raz zobaczyłam ten teledysk, od razu go polubiłam. I praktycznie od razu ujrzałam moja turkusowa marynarkę. Już wiem, że nie będzie wisiała w szafie, bo nie muszę jej zakładać tylko do sukienek i spódniczek, jak zakładałam kupując ją.
Już wiem, co na pewno zabiorę do domu, moje kwieciste legginsy.
A dzisiaj, w sobotę, zobaczyłam w KiKu legginsy, które od razu mnie oczarowały i które do mojej marynarki będą wręcz idealnie pasowały. W poniedziałek jadę je kupić.
I także je zabiorę do Polski...
AQ wracając do Susan z tego teledysku. Od dawna podobają mi się takie spodnie. Właśnie spodnie, nie legginsy, więc zapewne pojawia się w końcu w mojej garderobie. A taka biała marynarka świetnie do nich pasuje, więc kto wie, czy jednak nie pojawi się kolejna baza stylistyczna.
Zresztą, czy ja muszę szukać powodu ?
Przez 42 lata ubierałam się tak, jak wypadało i nigdy nie czułam się fajnie i atrakcyjnie. Tak na prawdę czułam się fajnie, gdy podczas swoich leśnych wypraw mogłam mieć na sobie legginsy. Teraz nadrabiam stracony czas i nie zamierzam z tego rezygnować...
Czas zachwytu fetyszem mam za sobą. Teraz skupiam się na tym, co mogę założyć na siebie między ludźmi i wyglądać fajnie, atrakcyjnie i sexi...
W tej galerii na wybranych fotografiach pokazuję, jak w różnych fajnych miejscach testowałam swoje bazowe stylizacje i jak je modyfikowałam. I oczywiście jak pokazywałam je innym. Byłam w nich zarówno w ustronnych miejscach, ale także w ruchliwych centrach handlowych...





Oprócz liliowego sweterka, o którym wspominam w poprzednim rozdziale (Liliowa kontynuacja, czyli nieplanowany powrót tej tematyki), kupiłam też sweterek w odcieniu biało szarym i kolejne jegginsy, stalowo szare. Oczywiście, sprawdzając liliowe nabytki, sprawdziłam też pozostałe, tym bardziej, że już intensywnie zastanawiałam się, jak ubrana pojadę do domu. Tym bardziej, że postanowiłam jeden sweterek zabrać do Polski i go tam zostawić. To samo chciałam zrobić w przypadku jegginsów. I tak pojechałam, w tym zestawie, jegginsach, sweterku i kurtce.


Wiosna i lato w Szwabii
Dwa sweterki
Planowałam tego dnia rozwiać resztę wątpliwości. Powiedzieć o moich pragnieniach i marzeniach. Oraz o tym, co już robię, jak pozuję, w czym i gdzie.
Pierwszy był jednak prezent urodzinowy. Cudowny bardzo kobiecy płaszcz kąpielowy.
A potem zaczęłam rozmawiać, pokazałam zdjęcia, bardzo różne. Powiedziałam, co robię, jakie mam obawy i usłyszałam, że rodzina murem stoi po mojej stronie. Wtedy zadałam ostatnie pytanie. Zadałam je i przyniosłam dwie pary butów.
Gdy dwie godziny później jechałam do Gmünd, miałam w torbie moje nowe, jeszcze nie prezentowane publicznie, czarne szpileczki. Niskie, klasyczne, nic ekstrawaganckiego, z wyjątkiem tego, że miałam je na nogach ja. I nie miałam założonego biustonosza. Balerinki zostawiłam w samochodzie i poszłam w tych szpileczkach do miasta, w najbardziej ruchliwe miejsca. Miałam aparat ze statywem i robiłam zdjęcia, masę zdjęć. I byłam bardzo szczęśliwa. Teraz ponownie będę nosiła balerinki, bo są wygodniejsze, ale jak będę jechała z nastawieniem, że chce zrobić sesję, zabiorę szpilki, i bez obaw będę w nich pozowała w miejscu, w jakim będę chciała to robić. Podobnie będzie, gdy będę jechała poprzeglądać sobie oferty sklepów. Wtedy będę szpilki miała w samochodzie. I bardzo się cieszę, bo moje jesienne botki nie będą stały w szafie.
Ten dzień przyniósł tak nieoczekiwane rezultaty, przyznaję, miałam nadzieję, że tak się skończy, wierzyłam, że tak się stanie, ale bałam się, ze postanowiłam go uhonorować osobna edycją tego cyklu, mimo że miałam na sobie podczas spaceru kolejna modyfikację moich nowych stylizacji.
I kolejne spacery, testy, sesje będę dalej prezentowała w poprzedniej edycji, ale ta jedna zasługuje w moim odczuciu na specjalne potraktowanie.
To był niezwykły dzień i niezwykły spacer...
A że nie zrobiłam ani jednego zdjęcia, jak miałam balerinki na nogach, więc nie będę tej galerii dublowała w poprzedniej edycji. Po prostu zrobię nową sesję, tym razem z balerinkami...

Wiosna i lato w Szwabii
Spacer w szpilkach w centrum Schwäbisch Gmünd
Postanowiłam sobie zrobić prezent. Przygotowałam zdjęcie, pojechałam je wywołać i kupić ramkę. W ten sposób moja Lucy jest już ze mną cały czas i będzie zawsze...
Weszłam też do KiKu, i tam znalazłam kurtkę a la skórzaną, która idealnie odpowiada moim marzeniom. Bo już przekonałam się, że wersja do pasa, jaka mi się najbardziej podoba (taki krój ma ta jasno brązowa) w moim wypadku ma swoje ograniczenia. Natomiast ta, którą kupiłam, zachowuje formę tej krótkiej poprzez swój krój, ale sięga do bioder i jak ją zapnę, daje taki efekt, jakiego potrzebuję. Tak więc jasna zostaje tutaj, a do Polski zabieram czarną. Natomiast moja ramoneska zostanie w Polsce.
Bardzo szybko sprawdziłam kurtkę w praktyce, ale postanowiłam też założyć mój nowy sweterek, bo wydawało się mi, że jest chłodniej, i większość czasu kurtkę miałam w ręku. Byłam w Gmünd, ale nie robiłam zdjęć.
Cały czas jednak chciałam zaprezentować moją nową kurtkę, więc kilka dni później ubrałam ponownie jegginsy, które miałam też na sobie w Gmünd, zabrałam Cat Walki i pojechałam na leśny parking.
W ten sposób jegginsy pojawiły się ponownie tam, gdzie debiutowały.
A po sesji pojechałam do Abstgmünd i w Taako kupiłam zestaw biżuterii, bo skoro mi sama Ilona powiedziała, że zdecydowanie brakuje mi czegoś na szyi, to dostałam impuls. A widziałam już coś, co mi się podobało i nie było zbyt ekstrawaganckie jak to zielone. Poza tym jest bardziej eleganckie i uniwersalne. Pasuje praktycznie do wszystkiego. Mam śliczny naszyjnik i zestaw czterech kolczyków pasujący do niego. A poradziłam się w sklepie, pytając, czy pasuje to do siebie, pracującej tam córki naszej sąsiadki z dołu...

Wiosna i lato w Szwabii
Urodzinowy prezent
Pojechałam do Deichmanna z moim podopiecznym kupić mu cieple zimowe kapcie domowe. Oczywiście, nie byłabym sobą, gdybym nie popatrzyła sobie na ofertę w sąsiednim TAAKO i wyszłam z nową sukienką...
Teraz, gdy jest chłodniej, wystarczy, że założę legginsy, jegginsy albo spodnie i kurtkę. I mogę chodzić w sukience, bo ma bardzo fajny krój.

Wiosna i lato w Szwabii
Kolejna sukienka
To był przypadek.
Chciałam zrobić kilka zdjęć z zamkiem w tle, który odkryłam parę dni prędzej. Ale okazało się, że to teren prywatny i nie można wejść. Zdążyłam zrobić tylko dwa zdjęcia.
I wtedy naprzeciwko zainteresowałam się bramą. Podeszłam i okazało się, że to zamkowy ogród. W dali było widać pawilon. Wiele wspaniałych kompozycji roślinnych. Już wiedziałam, że tu szybko wrócę.
Następnego dnia zabrałam moją nowiutką sukienkę, jasne rajstopy i niskie szpileczki.
Nie spodziewałam się, że będzie aż tak cudownie. Cisza, spokój, piękne plenery.
Po prostu cudowne miejsce do odpoczynku i realizowania fotograficznej pasji.
I w taki sposób mogłam bardzo szybko i wszechstronnie przetestować moja nową sukienkę.
Dzięki temu testowi wiem, że do wyjść normalnych muszę do niej zakładać legginsy. Natomiast na imprezy w klubie legginsy tylko na drogę...
I teraz mogę pomyśleć o fajnych ekstrawaganckich rajstopach...

Wiosna i lato w Szwabii
Der Schlossgarten Hohenstadt, czyli test sukienki w praktyce
Nie zawsze, gdy miałam chęć i możliwość stanąć przed obiektywem, robiłam to w okolicznych wioskach i miasteczkach. Sesje na łonie natury dają zawsze większe możliwości, czy to wielokrotnego przebierania się, czy to prezentacji bardziej odważnych stylizacji.
Te bardziej odważne prezentuję w cyklu lekcje inaczej w galerii sex appeal to nasza broń kobieca.
Tutaj natomiast przykłady stylizacji, które niekiedy miałam na sobie podczas spacerów w okolicznych miasteczkach i wioskach, ale przede wszystkim w zaciszu pięknych okoliczności przyrody.





Wiosna i lato w Szwabii
Na łonie natury
czyli podsumowania całego sezonu wiosenno-letniego część druga i ostatnia
Jadąc tutaj, jechałam jako on, w pełnej męskiej masce. Jak to się stało, że nagle zaczęłam ubierać się coraz bardziej zgodnie z tym, kim jestem, opowiadam na stronie jestem kim jestem.
W tej prezentacji chcę pokazać, jak ten strój ewoluował od dnia przyjazdu tutaj do dnia wyjazdu na urlop do Polski jesienią. Nie wszystkie mi się podobają. Nie we wszystkich dobrze się czułam. Ale dzięki temu, że miałam je na sobie, mogłam stwierdzić, jak się czuję, a potem, oglądając zdjęcia, ocenić, czy dany zestaw mi odpowiada. Bo często pomysł stroju powstawał krótko przed wyjściem z domu i różnił się, z różnych przyczyn, od tego, jaki sobie zaplanowałam i wcześniej przetestowałam przed obiektywem aparatu lub szanownym audytorium.
W tej prezentacji na przykładowych fotografiach pokazuję wszystkie moje stylizacje, jakie miałam na sobie w okolicznych miastach i wioskach.
To takie swoiste podsumowanie całej serii wiosenno letnich lekcji stylizacji, które stały się jednocześnie moją drogą ku sobie. Bez peruki i makijażu. I w większości przypadków bez biustu.
W połączeniu z podsumowaniem poprzedniej serii lekcji w miejscach publicznych może to stanowić niezwykłą klamrę.
Od pełni kobiecości na co dzień z peruką, makijażem, biustem. W szpileczkach, spódniczkach i sukienkach. Po pełnię kobiecości bez peruki, bez pełnego makijażu, często bez biżuterii. W legginsach, tunikach, topikach, spodniach. W balerinkach, sandałkach.
A jesienią wróci kobiecość w pełniejszym wydaniu, ale w zupełnie innej formie, niż podczas tegorocznej wiosny w Polsce...





Wiosna i lato w Szwabii
Miejsko-wiejskie wiosenno-letnie stylizacje
czyli podsumowanie całego sezonu wiosenno-letniego
Oprócz legginsów to właśnie one stały się moim ulubionym elementem damskiej garderoby. Są wygodne, praktyczne. Nie muszę się zbytnio martwić maskowaniem.
Jeszcze podczas urlopu w Polsce kupiłam w new Yorkerze niebieską.
Krótko po przyjeździe do Niemiec, będąc w TAAKO, zobaczyłam czarną sukienkę z dużą domieszką lycry. Moja dotychczasowa sukienka, którą kupiłam rok temu, nadaje się tylko na sesje i na krótkie wyjścia, bo jest za obcisła. Natomiast ta jest luźna, wygodna i ma odpowiedni połysk. A w dodatku była przeceniona. Przypuszczam, że latem będę ją bardzo często miała na sobie, gdyż to letnia sukienka.
Jakiś czas potem kupiłam sukienkę lederoptik. Jest duża, mogę ją swobodnie nosić zimą mając pod nią gruby sweterek. I od momentu kupienia bardzo często mam ją na sobie. Zapewne w niej będę wracała do domu w styczniu. W niej byłam na spotkaniu świątecznym rodziny gołębiarzy, będąc jednocześnie jedyną kobietą w sukience. Jej forma bez problemu pozwoli mi ją nosić także wiosną i jesienią, a nawet w chłodniejsze letnie dni.
A wracając do tego świątecznego wieczoru. Z myślą o nim i o świętach kupiłam kolejną sukienkę, tym razem bardzo jasną, kremową. Prostą, a jednocześnie przy zastosowaniu odpowiednich dodatków, elegancką. Właśnie brak tego dodatku, który sobie upatrzyłam, a którego nie dostałam, spowodował, że założyłam na ten wieczór tą lederoptik. Ale w Święta ją na pewno założę i kto wie, czy przed świętami nie uzupełnię jej o ten brakujący element.
Mimo, że sprezentowałam kilka sukienek Zuzi i tak mam ich coraz więcej.
Właściwie mam sukienki do pracy, bo kupiłam tutaj czerwoną i liliową (ta ostatnia jest bardziej długim seterkiem, ale i tak noszę ją jak sukienkę) właśnie na jesienno-zimowe chłody do noszenia na co dzień. Mam sukienki wizytowe. Mam sukienki imprezowe. Mam sukienki na wyjścia do miasta. Mam sukienki na sesje. I praktycznie na każdą porę roku. Jest tylko jeszcze jeden brak w mojej garderobie, typowo letni, który raczej na pewno uzupełnię. Typowo letnią, długą do ziemi, przewiewną sukienkę.
Prezentując moją nową czarną sukienkę założyłam moje także nowe, i w dodatku pierwsze w mojej kolekcji, wzorzyste rajstopy. Po tym, jak zakochałam się w moich wzorzystych legginsach w odcieniach błękitu, marzyłam o podobnych rajstopach. Ale fakt, że mam jeszcze sporo rajstop, wstrzymywał mnie przed zakupem. Aż pewnego dnia w KIKu zobaczyłam, że akurat takie, jak mi się podobają, a które już widziałam wcześniej, są przecenione. Wyskrobałam z portfela wszystkie drobiazgi, przeliczyłam i okazało się, że mam akurat tyle ile one kosztują.
Prawdopodobnie, gdy będę miała okazję zaprezentować moją nową sukienkę publicznie, będę miała na sobie także te rajstopy, więc ta przymiarka jest bardzo „na rzeczy”.





Być kobietą jesienno-zimową porą
Sukienki
[09.2014-01.2015]
Jednym z rezultatów jesiennych poszukiwań jest odkrycie uroku rajstop. Pamiętam, że wielokrotnie patrzyłam z zazdrością na zimowe, ozdobione wzorem, rajstopy. Chciałam je nosić, ale ciągle nie wiedziałam, jak. Cały czas byłam wierna legginsom i spodniom.
Wreszcie teraz, gdy zaczęłam szukać wygody, ciepła, ale jednocześnie jak najbardziej kobiecego wyglądu, cały czas, zarówno w domu, jak i podczas wyjść, czy to na spacer, czy na zakupy, czy do restauracji, czy specjalnie po to, by zrobić sesję. Szukałam także sposobu na to, by co chwile się nie przebierać. I wtedy sięgnęłam po pierwsze grube rajstopy we wzory. Szybko dokupiłam kolejne, zarówno wyglądające jak zrobione na drutach, jak i cieńsze gładkie. Szybko moja garderoba wzbogaciła się w kolejne, a potem także w legginsy, typowe getry, bo robione tak jak rajstopy, tylko bez stóp. Po pewnym czasie stwierdziłam, że zdecydowanie wolę rajstopy niż legginsy i skarpetki. Ale legginsy doceniłam, zwłaszcza, jak wreszcie trafiłam na skarpetki pończochowe, ale grubsze. I znalazłam tez zastosowanie dla ocieplaczy na łydki i kostki. Kupiłam ciepłe skarpetki do noszenia w domu.
I tak to będzie wyglądać. Legginsy latem i cieplejszymi okresami wiosny i jesieni, a zima i w zimne dni rajstopy.
Praktyka pokazała mi, że moje obawy co do sposobu noszenia zimą legginsów, uzasadnione po poprzedniej zimie, gdy zaczynałam pojawiać się publicznie w kobiecym wydaniu, są bezpodstawne. Rajstopy pozwalają założyć na wierz wszystko, na co mam w danym momencie ochotę.
I właśnie to odkrywanie sposobu bycia kobietą, gdy jest zimno, pokazuję w tej kolekcji.
Tak, jak wspomniałam, uczę się obecnie sposobu ubierania jesienno-zimowego. Szukam najbardziej kobiecego, ale jednocześnie pasującego do mnie, sposobu ubierania.
Odkrywam nowe sposoby noszenia znanych elementów stroju, testuję nowe. Sprawdzam, jak się czuję, szukam wygody, ale i elegancji, zarówno w domu, w pracach codziennych, w szybkich wyskokach do miasta, na zakupy. Podczas dłuższych spacerów czy wizytach na różnego rodzaju festynach.





Być kobietą jesienno-zimową porą
W co ja mam się ubrać ?!
[09.2014-01.2016]
Początkowo w domu w pracy zakładałam rzeczy wygodne, ale i takie, których nie zakładałam do miasta. Szybko stwierdziłam, że te ciągłe przebieranie jest niepraktyczne. Chciałam także w domu wyglądać ładnie, nie tylko wygodnie. A jak stałam się posiadaczką fartuszków kuchennych, zaczęłam korzystać z pełnej gamy zawartości mojej szafy. I bardzo szybko te praktyczne, noszone początkowo, trafiły do części z rzeczami rezerwowymi i obecnie nie noszonymi.
Teraz, wychodząc na spacer, do miasta, na zakupy, bardzo często uzupełniam tylko strój, który mam na sobie. Oczywiście, niekiedy zakładam coś innego, ale bardziej z chęci założenia czegoś innego niż potrzeby. I gdy zaczęłam coraz częściej korzystać z aparatu, także moje domowe kreacje zaczęłam uwieczniać...



Być kobietą jesienno-zimową porą
W zaciszu domowym
[09.2014-01.2015]
Tuniki to lato, ale nie tylko. Wiele z tych, które posiadam, to akurat doskonałe tuniki na chłodniejsze jesienne, ale i letnie, dni. Od czasu do czasu kusi mnie, by założyć do nich tylko rajstopy, ale mój wzrost nawet w przypadku niektórych sukienek stwarza tutaj pewne problemy. A co dopiero tuniki, które są z założenia krótsze...
W ten sposób powstał powód, by zrobić sobie sesję foto, by sprawdzić to w praktyce. Sesja potwierdziła moje obawy, ale zabawa była super. Niektóre zestawy mogłabym założyć do sprawdzonego klubu, gdybym chciała bardziej zaszaleć.
Ale sesja i tak przyniosła pewne rezultaty. Rajstopy nie, ale legginsy, jak najbardziej.



Być kobietą jesienno-zimową porą
Tuniki inaczej, czyli odrobina prowokacji
Najpierw kurtka, potem liliowe legginsy. Spodnie. Jakiś czas potem kolejne legginsy.
Wreszcie zobaczyłam tą sukienkę i wiedziałam, że bardzo szybko wrócę ją przymierzyć. Specjalnie miałam na sobie gruby sweter, bo chciałam sprawdzić, czy będę się czuła swobodnie, bo chciałam ją mieć na teraz, gdy jest zimno. I okazało się, że tak jest.
Przeglądając moje galerie z cyklu być kobietą jesienią i zimą, łatwo zobaczyć, że często korzystam z moich nowych nabytków.
No cóż, lubię błyszczeć...




Być kobietą jesienno-zimową porą
Lederoptik
[09.2014-01.2015]
Cały ten wieczór spędziłam na spotkaniu świątecznym środowiska gołębiarzy, do którego należy mój podopieczny. Przezornie usiadłam w końcu stołu, gdzie zgromadziła się piękniejsza część towarzystwa. W naszym kobiecym gronie rozmowy były coraz bardziej pikantne i wesołe. W przeciwieństwie do drugiego końca stołu, gdzie królował temat gołębi i piłki nożnej. Zostałam wspaniale przyjęta przez nowo poznane dziewczyny a w pewnym momencie uzmysłowiłam sobie, o czym zaraz poinformowałam resztę dziewczyn, że jestem jedyną kobietą w sukience.

Być kobietą jesienno-zimową porą
Jedyna kobieta w sukience
[15.12.2014]
Moje włosy osiągnęły już taką długość, że mam z nimi podobny problem, jak z moją długą czarną peruką. Nie wyglądam atrakcyjnie (przynajmniej w moim odczuciu) bez grzywki i z prostymi włosami po bokach głowy. Nie chcę ich ścinać, więc postanowiłam kupić suszarko lokówkę, ale tym razem, w przeciwieństwie do pierwszej lokówki, postanowiłam zainwestować w sprawdzoną przeze mnie markę, czyli Brauna. Na Gwiazdkę kupiłam sobie urządzenie do usuwania martwego naskórka z twarzy także firmy Braun. Nie wiem, być może zdecyduję się jednak na jakąś kurację usuwania zarostu, czy to laserowo czy światłem, a wtedy zwłaszcza ważne jest oczyszczanie twarzy. Zresztą teraz, gdy codziennie używam korektora i często fluidu, to już, po trzech tygodniach używania tego urządzenia, widzę różnicę w oczyszczeniu i gładkości twarzy.
Teraz postanowiłam uzupełnić moją kolekcję firmy Braun o suszarko lokówkę. Po dokonaniu analizy i porównaniu zdecydowałam się na satin hair 5, gdyż jako jedyna, dzięki dyfuzorowi pary, pozwala stylizować bezpiecznie także suche włosy. Chciałam co prawda kupić siódemkę, bo seria siedem ma bardzo ciekawy system IONITEC,ale przeznaczona jest tylko do mokrych włosów i ma mniejszy wybór końcówek do stylizacji. Piątka ma zwłaszcza jedną, która w moim odczuciu będzie głównie w użyciu, bo dzięki niej powinnam uzyskać taki efekt, jakiego oczekuję.
Z systemem IONITEC kupię szczotkę do włosów i dzięki temu uzyskam ten efekt, który ten system daje włosom.
Potem postanowiłam odwiedzić parę sklepów. Chciałam kupić legginsy całkiem jak lederoptik, nie łączone, jak te, co mam. I duże, by były wygodne jak te, co teraz często noszę, a które już są niezbyt reprezentacyjne. Nie dostałam takich. Mam zamiar też kupić spodnie lederoptik, ale muszą być długie, by sięgały kostek i obowiązkowo, ze względu na wielkość moich stóp, były zapinane na dole nogawek. Mogą to być legginsy. Ich też nie znalazłam tam, gdzie miałam możliwość być.
Nie szkodzi, bo potem zobaczyłam coś innego...
Krótkie spodenki lederoptik, w TAAKO. Przymierzyłam, forma była dokładnie taka, jak oczekiwałam. Mają dłuższe nogawki, sięgają pasa. Moje pierwsze są biodrówkami, co przy mojej budowie jest niewskazane. Także nogawki są za krótkie. Wtedy, gdy je kupowałam, latem 2012 roku, nie miałam pojęcia, jak powinny wyglądać takie, w których będę dobrze wyglądała i czuła się. Był tylko jeden mankament, były o numer za małe. Nie kupiłam...
Ale nie dawały mi spokoju. Tym bardziej, że po wzorzystych legginsach zaczęłam także z ciekawością patrzeć na wzorzyste rajstopy. A że niedawno kupiłam kolejne, postanowiłam sobie zrobić sesję właśnie w nich, oczywiście z myślą o cyklu lekcje stylizacji, wizażu i pozowania.
Gdy ten pomysł pojawił się w mojej głowie od razu spodenki znalazły się w centrum uwagi, gdyż byłyby fajnym nowym elementem dla sesji i pozwoliłyby atrakcyjnie pokazać rajstopy.
Więc pojechałam ponownie do TAAKO i kupiłam.
Już wsiadając do samochodu, nagle, tknięta jakimś impulsem, postanowiłam jeszcze wejść do Deichmanna.
Robiąc sobie obecnie sesje stwierdziłam, że jedną parę szpilek, specjalnie do sesji,zawsze będę zabierała z sobą.
Weszłam do sklepu. Po pewnym czasie trafiłam na botki w rozmiarze 44. Miały wysoką szpilkę, były czarne i były wygodniejsze od tych czarnych, które mam. Byłam prawie zdecydowana je kupić, mimo że wiedziałam, że na pewno nie będą tak wygodne jak te brązowe, głównie przez swoją formę. Sprawdzając, jak się w nich chodzi, doszłam do końca regału i tam zamarłam...
Stała tam kolekcja butów firmy Cat Walk. I były tam jedne botki w rozmiarze 44. Od razu je przymierzyłam. I mimo wyższej szpilki, dzięki bardziej elastycznemu materiałowi i zapięciu z tyłu, są bez porównania wygodniejsze niż te, które przymierzałam wcześniej. W nich nawet bez obaw mogę iść na imprezę.
Kolejne Cat Walki w mojej kolekcji i już wiem, jakie buty będą zawsze ze mną jeździły do Niemiec...
Teraz mogę zaprezentować swoje wzorzyste rajstopy...
I nie tylko...




Być kobietą jesienno-zimową porą
Dzień zakupów
czyli stylizacja włosów, krótkie spodenki lederoptik, kolejne Cat Walki i...wzorzyste rajstopy.
[01.2015]




Jak mogło być inaczej. One nie dają mi spokoju. Mam już prawie wszystko spakowane, bo duża część moich rzeczy pojedzie w paczkach do Polski wcześniej, ale zostawiłam dwie pary wzorzystych legginsów i mam moje dwie nowe pary jegginsów z elementami lederoptik (a jakże !).
Więc ponownie stanęłam przed obiektywem i lustrem. I ku swojemu zdziwieniu, przy szpilkach okazało się, że obie pary jegginsów, wbrew moim obawom, że będę je mogła nosić tylko do moich traperków i kozaków, w zestawieniu ze szpilkami okazało się, że byłam w błędzie. I jestem prawie pewna, że z płaskimi butami też będą dobrze się prezentowały. Ale jednego już jestem całkowicie pewna. Na pewno będę je nosiła częściej, niż początkowo przypuszczałam.
Co prawda temat trochę odbiega od tytułu tej serii lekcji, ale nie do końca, bo jegginsy są jak najbardziej jesienne i zimowe, tym bardziej, że mogę pod nie bez problemu założyć ciepłe rajstopy, co też często czynię.
Być kobietą jesienno-zimową porą
Legginsy, jegginsy...
[09.2014-01.2015]
Duża kolekcja legginsów spowodowała, że zbliżająca się wielkimi krokami zima spowodowała, że w mojej garderobie pojawiło się parę długich sweterków. Nie mogą one być sukienkami, bo są za krótkie, o czym przekonałam się testując je w zestawie z rajstopami. Ale miałam przynajmniej kolejny powód, by pobawić się przed obiektywem.



Być kobietą jesienno-zimową porą
Sweterki inaczej, czyli odrobina prowokacji ponownie




Być kobietą jesienno-zimową porą
Urok bielizny, czyli push-up ponownie...ale nie tylko
Moje stare, jak i nowe staniki push-up prowokują, i to skutecznie.
Stare przecież trzeba sprawdzić, jak się prezentują po pewnym czasie używania. A nowe trzeba sprawdzić, jak się prezentują. A że bielizna jest nieodzownym elementem stroju kobiety, chociaż są takie panie, które uważają, że jest ona zbędna, więc nie może jej zabraknąć w trakcie moich lekcji. Cóż, w końcu bielizna ma swój urok...
A skoro tak, to nawet, jak nie ma już stanika, to nadal jest urok bielizny..
Korzystałam z każdej okazji, by cieszyć się z możliwości bycia sobą w pełni. Już nie szukałam nowych kreacji tylko komponowałam na wszelkie możliwe sposoby to, co miałam ze sobą i i chłonęłam tą magiczną atmosferę bycia kobietą. I wreszcie mogłam sobie kupić czapkę i nosić ją, nie bojąc się, że jak ja zdejmę, zdejmę nie tylko ją. Peruki zostały w Polsce. I cieszę się, że już ich nie potrzebuję.
Być kobietą jesienno-zimową porą
Być kobietą jesienią i zimą
[09.2014-01.2015]




